Sobota, 2 października 2010
Katowice Ligota - Śródmieście - 3 Stawy - Nikiszowiec - Szopienice - Mysłowice - Janów - Nikisz - 3 Stawy - Śródmieście - 3 Stawy - Ligota
Długo nie było pomysłu na tę sobotę. W końcu z Józkiem ugadaliśmy się na wycieczkę organizowaną przez biuro ESK (Europejska Stolica Kultury) w Katowicach. Z początku ciężko było odnaleźć miejsce zbiórk, ale udało się:)
Na miejscu dostajemy śmieszne aparaty:) Mój oczywiście jest niebieski i ma cztery obiektywy i nie ma wizjera. To aparaty lomograficzne, więcej o nich można przeczytać tutaj. Pierwsze wrażenie - fajne, ale my juz nie pamiętamy jak się film zakłada do aparatu:) na szczęście nam pomogli. Po wcześniejszych zapisach mejlowych można tez było wypożyczyć rowery holenderskie.
Do Szopienic jedziemy jakoś tak bardzo chaotycznie:) W ruinach huty cynku przerwa na zdjęcia i oglądanie popisów akrobatów na motorach. kilkaset metrów dalej między torami dłuższą z grą w terenowego golfa i frisbee. Sielankowo:) Choć jak się okazało dynamiczniejsze trafienie kijem w piłkę nie jest proste. Przy pierwszych próbach wyglądaliśmy na pewno wyjątkowo durnie, z frisbee na początku zresztą też, ale potem było już naprawdę nieźle. Może kije golfowe to troche przesada, ale frisbee na wycieczki to można wozić:)
Dalej jedziemy do KWK Mysłowice i jak się okazało w programie jest zwiedzanie kopalni. Na dół nie zjechaliśmy, ale pochodziliśmy tam od zewnątrz no i zobaczylismy charakterystyczne dla śląskich kopalni szatnię łańcuszkową i lampownię. Kopalnia robi duże wrażenie, a klimat taki mroczny industrialny. Czasem miałem wrażnie, że to nie tylko atrakcja dla nas ale i my dla górników jesteśmy sporą atrakcją. Wracamy spokojnie na Plac Sejmu Śląskiego tam zdajemy sprzęt zostajemy obwieszeni przy okazji przeróżnymi gadżetami.
Po drodze do domu przez 3 Stawy, aby zapisać się na jutrzejszy Półmaraton Katowicki, a właściwie towarzyszący imprezie bieg na 7 km. Tam kolejne gadżety i problem jak to wszystko zapakować do malutkiego plecaczka. Udało się i mogłem dojechać do domu na upragniony obiad:)
Podsumowując bardzo fajna wycieczka. Zdjęć narazie nie ma i choć zrobiliśmy ich sporo. Ale dopiero jak zostaną wywołane to zobaczymy czy cokolwiek z tego wyjdzie:)
A aparat miałem taki:)
Długo nie było pomysłu na tę sobotę. W końcu z Józkiem ugadaliśmy się na wycieczkę organizowaną przez biuro ESK (Europejska Stolica Kultury) w Katowicach. Z początku ciężko było odnaleźć miejsce zbiórk, ale udało się:)
Na miejscu dostajemy śmieszne aparaty:) Mój oczywiście jest niebieski i ma cztery obiektywy i nie ma wizjera. To aparaty lomograficzne, więcej o nich można przeczytać tutaj. Pierwsze wrażenie - fajne, ale my juz nie pamiętamy jak się film zakłada do aparatu:) na szczęście nam pomogli. Po wcześniejszych zapisach mejlowych można tez było wypożyczyć rowery holenderskie.
Do Szopienic jedziemy jakoś tak bardzo chaotycznie:) W ruinach huty cynku przerwa na zdjęcia i oglądanie popisów akrobatów na motorach. kilkaset metrów dalej między torami dłuższą z grą w terenowego golfa i frisbee. Sielankowo:) Choć jak się okazało dynamiczniejsze trafienie kijem w piłkę nie jest proste. Przy pierwszych próbach wyglądaliśmy na pewno wyjątkowo durnie, z frisbee na początku zresztą też, ale potem było już naprawdę nieźle. Może kije golfowe to troche przesada, ale frisbee na wycieczki to można wozić:)
Dalej jedziemy do KWK Mysłowice i jak się okazało w programie jest zwiedzanie kopalni. Na dół nie zjechaliśmy, ale pochodziliśmy tam od zewnątrz no i zobaczylismy charakterystyczne dla śląskich kopalni szatnię łańcuszkową i lampownię. Kopalnia robi duże wrażenie, a klimat taki mroczny industrialny. Czasem miałem wrażnie, że to nie tylko atrakcja dla nas ale i my dla górników jesteśmy sporą atrakcją. Wracamy spokojnie na Plac Sejmu Śląskiego tam zdajemy sprzęt zostajemy obwieszeni przy okazji przeróżnymi gadżetami.
Po drodze do domu przez 3 Stawy, aby zapisać się na jutrzejszy Półmaraton Katowicki, a właściwie towarzyszący imprezie bieg na 7 km. Tam kolejne gadżety i problem jak to wszystko zapakować do malutkiego plecaczka. Udało się i mogłem dojechać do domu na upragniony obiad:)
Podsumowując bardzo fajna wycieczka. Zdjęć narazie nie ma i choć zrobiliśmy ich sporo. Ale dopiero jak zostaną wywołane to zobaczymy czy cokolwiek z tego wyjdzie:)
A aparat miałem taki:)
Dane wycieczki:
40.00 km (6.00 km teren) czas: 02:40 h avg:15.00 km/h
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj