Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2011
Dystans całkowity: | 686.17 km (w terenie 110.00 km; 16.03%) |
Czas w ruchu: | 35:11 |
Średnia prędkość: | 19.50 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 31.19 km i 1h 35m |
Więcej statystyk |
Środa, 31 sierpnia 2011
praca
Dane wycieczki:
24.00 km (3.00 km teren) czas: 01:09 h avg:20.87 km/h
Wtorek, 30 sierpnia 2011
Katowice Ligota - Panewniki - Zarzecze - Podlesie - Kostuchna - Murcki - Ochojec - Ligota
Zgodnie z panującą ostatnio modą na szosie:)
Zgodnie z panującą ostatnio modą na szosie:)
Dane wycieczki:
28.57 km (0.00 km teren) czas: 01:06 h avg:25.97 km/h
Wtorek, 30 sierpnia 2011
Praca
Dane wycieczki:
24.00 km (3.00 km teren) czas: 01:10 h avg:20.57 km/h
Poniedziałek, 29 sierpnia 2011
Dane wycieczki:
24.00 km (2.00 km teren) czas: 01:10 h avg:20.57 km/h
Sobota, 27 sierpnia 2011
Kolejny start w triatlonie i drugi w Jaworznie. Byłem tu dwa lata temu i było bardzo fajnie. Trasa identyczna, tylko pogoda odmienna. Wtedy lało, a teraz piękna pogoda. I ludzie wykorzystywali być może ostatni taki weekend, plażowiczów było mnóstwo. Jak dwa lata temu większość kibiców stanowili zawodnicy startujący w innej serii, tak teraz byliśmy ogólnie podziwiani i bombardowani dziesiątkami ciekawych pytań np. o co chodzi w tym całym biatlonie:) Organizacja profesjonalna i koszulki całkiem ładne też były.
Zawody triatlonowe przez swoją złożoność zawsze były dla mnie dużym i dość stresującym przeżyciem. Na przykład powtarzanie sobie w głowie, żeby po pływaniu ściągnąć czepek, a założyć kask. Wbrew pozorom można o tym zapomnieć:) A teraz pierwszy raz był już luz. Spokojnie i bezproblemowo się porozkładałem w strefie zmian. Przed naszym startem jeszcze na linii naszego pływanie krążyły jakieś rowerki i zagapieni plażowicze. I chyba ten start był dość agresywny i zrobił wrażenie. Bo jak startowała druga grupa to już ludzie się szybko oddalili na bezpieczną odległość:) W pływaniu trochę się zakopłem na początku między żabkarzy i ciężko było wejść w swój rytm, w zasadzie udało mi się to od połowy. Chyba trzeba już startować wyżej, mimo, że tam bardziej kopią i płyną po plecach:) Ale było ok no i cieplutka woda:) Na rowerze trasa tym razem zamiast błotnistej była piaszczysta. Coś za coś. I było dobrze, tylko raz na zakręcie wpadłem w ten piach i przeleciałem przez kierę. Nic tam się nie stało, ale trochę zgubiłem rytm. Później ten piach się skończył i było już do końca płasko i szybko. Tym razem postanowiłem się nie wyjechać na maxa i zostawić sobię trochę sił na bieganie. I faktycznie biegło mi się całkiem nieźle, co chwilę kogoś wyprzedzałem, myślę, że mogło być szybciej, ale zabrakło mi kogoś szybkiego, za kim mógłbym się zabrać. I tak sobie może nie na maxa, ale całkiem żwawym tempem przebiegłem te 3 km. Czas może nie jakiś rewelacyjny jakieś 49:30, ale tak w miare spokojnie było, widzę jakieś 1:30 rezerwy w każdej konkurencji i jeszcze będzie atak na 45 minut:) No i już chyba pora myśleć o piance, jakiejś ciekawej szosie i dłuższych dystansach.
Zawody triatlonowe przez swoją złożoność zawsze były dla mnie dużym i dość stresującym przeżyciem. Na przykład powtarzanie sobie w głowie, żeby po pływaniu ściągnąć czepek, a założyć kask. Wbrew pozorom można o tym zapomnieć:) A teraz pierwszy raz był już luz. Spokojnie i bezproblemowo się porozkładałem w strefie zmian. Przed naszym startem jeszcze na linii naszego pływanie krążyły jakieś rowerki i zagapieni plażowicze. I chyba ten start był dość agresywny i zrobił wrażenie. Bo jak startowała druga grupa to już ludzie się szybko oddalili na bezpieczną odległość:) W pływaniu trochę się zakopłem na początku między żabkarzy i ciężko było wejść w swój rytm, w zasadzie udało mi się to od połowy. Chyba trzeba już startować wyżej, mimo, że tam bardziej kopią i płyną po plecach:) Ale było ok no i cieplutka woda:) Na rowerze trasa tym razem zamiast błotnistej była piaszczysta. Coś za coś. I było dobrze, tylko raz na zakręcie wpadłem w ten piach i przeleciałem przez kierę. Nic tam się nie stało, ale trochę zgubiłem rytm. Później ten piach się skończył i było już do końca płasko i szybko. Tym razem postanowiłem się nie wyjechać na maxa i zostawić sobię trochę sił na bieganie. I faktycznie biegło mi się całkiem nieźle, co chwilę kogoś wyprzedzałem, myślę, że mogło być szybciej, ale zabrakło mi kogoś szybkiego, za kim mógłbym się zabrać. I tak sobie może nie na maxa, ale całkiem żwawym tempem przebiegłem te 3 km. Czas może nie jakiś rewelacyjny jakieś 49:30, ale tak w miare spokojnie było, widzę jakieś 1:30 rezerwy w każdej konkurencji i jeszcze będzie atak na 45 minut:) No i już chyba pora myśleć o piance, jakiejś ciekawej szosie i dłuższych dystansach.
Dane wycieczki:
32.58 km (15.00 km teren) czas: 01:22 h avg:23.84 km/h
Piątek, 26 sierpnia 2011
praca
Dane wycieczki:
24.00 km (3.00 km teren) czas: 01:10 h avg:20.57 km/h
Czwartek, 25 sierpnia 2011
Park Kościuszki i Dolinka. Luźno.
Dane wycieczki:
26.78 km (9.00 km teren) czas: 01:46 h avg:15.16 km/h
Czwartek, 25 sierpnia 2011
Praca
Dane wycieczki:
24.00 km (3.00 km teren) czas: 01:10 h avg:20.57 km/h
Środa, 24 sierpnia 2011
Praca
Dane wycieczki:
24.00 km (1.00 km teren) czas: 01:09 h avg:20.87 km/h
Sobota, 20 sierpnia 2011Kategoria Góry
Terratlon czyli triatlon górski. Zdaje się pierwsze górskie zawody triatlonowe w Polsce. 1 km pływania, 24 km MTB i 10 km biegu w terenie. Organizatorzy wzięli sobie do serca ten przymiotnik "górski", bo trasa była trudna i ciekawa:) Na rowerku dwie pętle z podjazdami na Żar czerwonym szlakiem pieszym z północy i zjazdami stokiem narciarskim. Czyli miejsca, które omijam podczas planowania wycieczek. A biegowo podbieg na szczyt tą właśnie nartostradą.
Ze względu na kamienisty brzeg i sporą głębokość od początku start był z wody. Nie było niestety tego charakterystycznego dla triatlonu wbiegania z plaży. Mało pływam na otwartych wodach i ciężko było złapać rytm, ale się udało. Wyjście z wody było dość trudne bo trzeba było się wdrapać na taką chybocącą się platformę, niektórzy podobno spadali z niej do wody. Ale cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo:) Na rowerze zaczęło się miło, ale ta sielanka skończyła się dość szybko, bo wejście na Żar okazało się dla nas być dość długim podejściem. Acz sympatycznym:) Zawody były kameralne, ja też byłem nastawiony bardziej przygodowo niż na walkę do upadłego, także trochę czasu zajmowały pogaduchy z uczestnikami niedoli i wolontaruszami. U góry już trasa fajna, z jednym podejściem i dwoma trudniejszymi zjazdami. Wisienką na torcie był zjazd stokiem narciarskim z Żaru. Może nie był jakiś ekstremalnie trudny ale dla mnie męczący swoją długością i na końcu kręty i błotnisty. Drugie kółko upłyneło podobnie. jak już zjechałem na asfalt to już z ulgą, bo jeszcze tylko dojechać do strefy zmian, ściągnąć kask, zmienić butki i juz tylko te 10 km jakoś przebiec. Sporą część tego biegu stanowił mniej lub bardziej żwawy marsz stokiem narciarskim na górę Żar. Podobno zwycięzca trochę podbiegał. Dla nas po tym pływaniu i rowerze to okazało się ponad siły. No i z nieba też lał się żar. Choć dzien później sprawdziłem i na świeżo da się tam całkiem sporo wbiegać:) A z Żaru kamienisty zbieg, potem asfaltowy już na metę. Sama przyjemność, wystarczy tylko uważać, żeby nie poskręcać kostek. Choć coś tam mi w brzuchu latały izotoniki zmieszane chyba z tą wodą z jeziora, ale przed metą jakoś przeszło. Mój czas to jakieś 4:35. Pewnie możnaby trochę z tego urwać. Ale miało być spokojnie i na ukończenie i tak właśnie było. Impreza mimo sporej trudności trasy bardzo przyjemna. Choć każdy może inaczej oceniać. ja bardzo lubię taką kameralną atmosferę. Startowało nas 30-40 osób, organizatorzy dla każdego mieli czas. Na trasie rozdawali swoją prywatną wodę i ogólnie się o nas martwili:) Zobaczymy jak się ta idea rozwinie w kolejnych latach. No i generalnie przyjemny weekend z rodziną w górach, mój pies też się dzielnie w górach spisał:)
Przed startem
Przed pływaniem
Pływanie
W strefie zmian
Na rowerze
Bieg
Na mecie
Motorki
Żar lotnisko
Megi
Ze względu na kamienisty brzeg i sporą głębokość od początku start był z wody. Nie było niestety tego charakterystycznego dla triatlonu wbiegania z plaży. Mało pływam na otwartych wodach i ciężko było złapać rytm, ale się udało. Wyjście z wody było dość trudne bo trzeba było się wdrapać na taką chybocącą się platformę, niektórzy podobno spadali z niej do wody. Ale cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo:) Na rowerze zaczęło się miło, ale ta sielanka skończyła się dość szybko, bo wejście na Żar okazało się dla nas być dość długim podejściem. Acz sympatycznym:) Zawody były kameralne, ja też byłem nastawiony bardziej przygodowo niż na walkę do upadłego, także trochę czasu zajmowały pogaduchy z uczestnikami niedoli i wolontaruszami. U góry już trasa fajna, z jednym podejściem i dwoma trudniejszymi zjazdami. Wisienką na torcie był zjazd stokiem narciarskim z Żaru. Może nie był jakiś ekstremalnie trudny ale dla mnie męczący swoją długością i na końcu kręty i błotnisty. Drugie kółko upłyneło podobnie. jak już zjechałem na asfalt to już z ulgą, bo jeszcze tylko dojechać do strefy zmian, ściągnąć kask, zmienić butki i juz tylko te 10 km jakoś przebiec. Sporą część tego biegu stanowił mniej lub bardziej żwawy marsz stokiem narciarskim na górę Żar. Podobno zwycięzca trochę podbiegał. Dla nas po tym pływaniu i rowerze to okazało się ponad siły. No i z nieba też lał się żar. Choć dzien później sprawdziłem i na świeżo da się tam całkiem sporo wbiegać:) A z Żaru kamienisty zbieg, potem asfaltowy już na metę. Sama przyjemność, wystarczy tylko uważać, żeby nie poskręcać kostek. Choć coś tam mi w brzuchu latały izotoniki zmieszane chyba z tą wodą z jeziora, ale przed metą jakoś przeszło. Mój czas to jakieś 4:35. Pewnie możnaby trochę z tego urwać. Ale miało być spokojnie i na ukończenie i tak właśnie było. Impreza mimo sporej trudności trasy bardzo przyjemna. Choć każdy może inaczej oceniać. ja bardzo lubię taką kameralną atmosferę. Startowało nas 30-40 osób, organizatorzy dla każdego mieli czas. Na trasie rozdawali swoją prywatną wodę i ogólnie się o nas martwili:) Zobaczymy jak się ta idea rozwinie w kolejnych latach. No i generalnie przyjemny weekend z rodziną w górach, mój pies też się dzielnie w górach spisał:)
Przed startem
Przed pływaniem
Pływanie
W strefie zmian
Na rowerze
Bieg
Na mecie
Motorki
Żar lotnisko
Megi
Dane wycieczki:
33.18 km (25.00 km teren) czas: 03:25 h avg:9.71 km/h