Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2009
Dystans całkowity: | 652.51 km (w terenie 157.00 km; 24.06%) |
Czas w ruchu: | 33:41 |
Średnia prędkość: | 19.37 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 59.32 km i 3h 03m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 27 września 2009
Katowice Ligota - Zadole - Mikołów Kamionka - Reta Śmiłowicka - Mokre - Rynek - Planty - Kamionka - Zadole - Ligota
Łukaszowi wybiłem z głowy ambitne plany:) I po okolicy. Zwiedzamy teren po wysypisku śmieci w Mokrem i okoliczne wapienioki, kamieniołom. Powrót przez rynek i planty wspominając wczorajszy bieg.
Łukaszowi wybiłem z głowy ambitne plany:) I po okolicy. Zwiedzamy teren po wysypisku śmieci w Mokrem i okoliczne wapienioki, kamieniołom. Powrót przez rynek i planty wspominając wczorajszy bieg.
Dane wycieczki:
45.45 km (25.00 km teren) czas: 02:10 h avg:20.98 km/h
Środa, 23 września 2009Kategoria 50 km, semi-slicki
Katowice Ligota - Centrum - 3 Stawy - Lasy murckowskie - Zawodzie - Park Kościuszki - Ligota
Ligota - Lasy murckowskie - Murcki - Ochojec - 3 Stawy - Ligota
Ligota - Lasy murckowskie - Murcki - Ochojec - 3 Stawy - Ligota
Dane wycieczki:
72.23 km (50.00 km teren) czas: 04:34 h avg:15.82 km/h
Poniedziałek, 21 września 2009Kategoria semi-slicki
Wczoraj półmaraton w Bytomiu. Dał mi nieźle w kość. To dzisiaj spokojnie do bankomatu i po dolince.
No i 5000 km w tym sezonie. Jeszcze 600 i będzie roczny standard:)
No i 5000 km w tym sezonie. Jeszcze 600 i będzie roczny standard:)
Dane wycieczki:
17.15 km (0.00 km teren) czas: 00:50 h avg:20.58 km/h
Środa, 16 września 2009Kategoria semi-slicki
Katowice Ligota - Załęska Hałda - Ligota - Piotrowice - Murcki - Ligota
Dane wycieczki:
25.45 km (7.00 km teren) czas: 01:12 h avg:21.21 km/h
Niedziela, 13 września 2009Kategoria 100 km, 50 km, Góry, semi-slicki
Zakopane - Kościelisko - Gubałówka - Furmanów - Ząb - Czerwienne - Maruszyna - Ludźmierz - Krauszów - Dział - Pieniążkowice - Bielanka - Raba Wyżna - Rokociny Podhalańskie - Chabówka - Rabka Zdrój - Olszówka - Raba Niżna - Mszana Dolna - Kasina Wielka - Wiśniowa - Dobczyce - Wieliczka - Kraków
Rano wstajemy dość leniwie. Chłodny wrześniowy poranek to nie chciało się wychodzić z namiotu. Ale w końcu trzeba:) Śniadanko, jakieś tam mycie i się zwijamy. Mimo września i deszczowego weekendu Zakopane przepełnione. Ale dojeżdżamy pod skocznię i w drugą stronę slalomem przez Krupówki. Dalej do Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej i asfaltem na Gubałówkę. Nie była to najkrótsza droga, ale całkiem przyjemna. Niestety pogoda była największą porażką wycieczki i nie mieliśmy żadnych widoków na Tatry. Więc mykamy przez Podhale w kierunku Krakowa. Teraz już do końca będzie głównie w dół:) Samo Podhale oferuje bardzo przyjemne widoki. Trochę pada, więc jedziemy do kościołka w Maruszynie ustalić dalszy plan wycieczki. Tam krótka pogadanka z miłym, młodym księdzem. W sumie sporo czasu jedziemy przypadkowo jakimś ważnym szlakiem pilegrzymkowym. Dojeżdżamy główie terenem do Pieniążkowa. I baaardzo długi zjazd do Rabki na pizze. Pizza bardzo dobra i ostra, obsługa też nam się podobała:) Niestety juz dość późno i zaczyna się walka z czasem, którą po ciężkich bojach jednak wygrywamy:) A nie było łatwo bo dość szybko się już robi ciemno, jeszcze po raz kolejny zaczyna padać, jedziemy w nieznanym terenie, kilka podjazdów też daje w kość. Dojeżdżamy do Wieliczki, pojawia się małe zagrożenie, że nie zdążymy na ostatni pociąg. Trochę pomagamy sobię bardzo ruchliwą drogą krajową, którą chcieliśmy ominąć i w sumie z całkiem sporym zapasem czasowym stawiamy się na dworcu. Niestety same drogie pośpiechy, ale ważne, że coś jest:) Koło północy dojeżdżam do domu, Józek też pewnie podobnie.
Wycieczka udana, choć łatwo nie było. Plan niezrealizowany w 100 %, ale zdobywanie Turbacza to chyba byłoby przegięcie:) Nowością dla mnie była jazda z bagażnikiem na sztyce i torbą na kierownicy. Ale ten zestaw się świetnie sprawdził. Co jakiś odginałem udo do tyłu, żeby sprawdzić czy ciągle mam karimatę. Wbrew początkowym obawom nie było z tym problemów, siedziała sztywno nawet na kamienistych zjazdach. Torba na kierownicę też montowana trochę po chacharsku bo nie miałem odpowiednich śrubek. I trochę się obsuwała w czasie jazdy, ale dało się z tym zyć. Mapnik sprawdził się rewelacyjnie. Mimo długiego dystansu w nieznanym terenie nawigacja szła bardzo sprawnie, ani razu się nie zgubiliśmy, jedynie czasem było kilka wątpliwości.
Na kampingu
Pod skocznią
Krupówki
Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej
Widok z Gubałówki tragedia niestety
Lansiarskie zdjęcie z przyczepką
I standardowo
Na Podhalu
Pizza w Rabce
I fontanna tamże
Rano wstajemy dość leniwie. Chłodny wrześniowy poranek to nie chciało się wychodzić z namiotu. Ale w końcu trzeba:) Śniadanko, jakieś tam mycie i się zwijamy. Mimo września i deszczowego weekendu Zakopane przepełnione. Ale dojeżdżamy pod skocznię i w drugą stronę slalomem przez Krupówki. Dalej do Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej i asfaltem na Gubałówkę. Nie była to najkrótsza droga, ale całkiem przyjemna. Niestety pogoda była największą porażką wycieczki i nie mieliśmy żadnych widoków na Tatry. Więc mykamy przez Podhale w kierunku Krakowa. Teraz już do końca będzie głównie w dół:) Samo Podhale oferuje bardzo przyjemne widoki. Trochę pada, więc jedziemy do kościołka w Maruszynie ustalić dalszy plan wycieczki. Tam krótka pogadanka z miłym, młodym księdzem. W sumie sporo czasu jedziemy przypadkowo jakimś ważnym szlakiem pilegrzymkowym. Dojeżdżamy główie terenem do Pieniążkowa. I baaardzo długi zjazd do Rabki na pizze. Pizza bardzo dobra i ostra, obsługa też nam się podobała:) Niestety juz dość późno i zaczyna się walka z czasem, którą po ciężkich bojach jednak wygrywamy:) A nie było łatwo bo dość szybko się już robi ciemno, jeszcze po raz kolejny zaczyna padać, jedziemy w nieznanym terenie, kilka podjazdów też daje w kość. Dojeżdżamy do Wieliczki, pojawia się małe zagrożenie, że nie zdążymy na ostatni pociąg. Trochę pomagamy sobię bardzo ruchliwą drogą krajową, którą chcieliśmy ominąć i w sumie z całkiem sporym zapasem czasowym stawiamy się na dworcu. Niestety same drogie pośpiechy, ale ważne, że coś jest:) Koło północy dojeżdżam do domu, Józek też pewnie podobnie.
Wycieczka udana, choć łatwo nie było. Plan niezrealizowany w 100 %, ale zdobywanie Turbacza to chyba byłoby przegięcie:) Nowością dla mnie była jazda z bagażnikiem na sztyce i torbą na kierownicy. Ale ten zestaw się świetnie sprawdził. Co jakiś odginałem udo do tyłu, żeby sprawdzić czy ciągle mam karimatę. Wbrew początkowym obawom nie było z tym problemów, siedziała sztywno nawet na kamienistych zjazdach. Torba na kierownicę też montowana trochę po chacharsku bo nie miałem odpowiednich śrubek. I trochę się obsuwała w czasie jazdy, ale dało się z tym zyć. Mapnik sprawdził się rewelacyjnie. Mimo długiego dystansu w nieznanym terenie nawigacja szła bardzo sprawnie, ani razu się nie zgubiliśmy, jedynie czasem było kilka wątpliwości.
Na kampingu
Pod skocznią
Krupówki
Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej
Widok z Gubałówki tragedia niestety
Lansiarskie zdjęcie z przyczepką
I standardowo
Na Podhalu
Pizza w Rabce
I fontanna tamże
Dane wycieczki:
150.56 km (40.00 km teren) czas: 08:17 h avg:18.18 km/h
Sobota, 12 września 2009Kategoria 100 km, 200 km, Góry, semi-slicki
Katowice - Tychy - Cielmice - Świerczyniec - Bojszowy - Miedzyrzecze - Gilowice - Góra - Brzeszcze -Zasole - Kęty - Porąbka - Międzybrodzie Bialskie - Czernichów - Żywiec - Świnna - Jeleśnia - Korbielów - Przełęcz Glinne - Oravska Polhora - Namestovo - Jezioro Orawskie - Trstena - Liesek - Vitanova - Sucha Hora - Chochołów - Witów - Dolina Chochołowska - Kościelisko - Zakopane
Długo oczekiwana wycieczka do Zakopca. Pobudka o 4 i niedługo po piątej zbiórka na Kostuchnie. Dzięki Kosmie Józek wyposażony w czadową przyczepkę. Ja mam plecak, torbe na kierownice z mapnikiem i karimate mocowaną fantazyjnie na bagażniku na sztycy kombinacją znalezionych na necie węzłów żeglarskich. I dla mnie i dla Józka to nowe doświadczenie. Trochę pada i dość chłodno, wiec jedziemy. Krótka przerwa na Paprocanach. A potem do Porąbki. Bardzo długi odcinek bez zatrzymywania się. Dłuższy postój i dalej na południe. Robi się cieplej i już nie pada. W Korbielowie mała pizza tuż przed strefą Euro. I na Słowację. Tam jak zwykle sporo mniejszy ruch. Ale głównie w dół do Jeziora Orawskiego. Za to potem będzie pod górkę. Po drodze spotykamy dwa spore peletoniki. Drugi radośnie odmachuje ku uciesze Józka:) Jezioro Orawskike robi wrażenie swoją wielkością. A sama Orawa wygląda dość biednie, acz sympatycznie. Kolejny cel Dolina Chochołowska - dzięki wypożyczalni sporo rowerzystów. Lekko nie było, ale okolice piękna i dojeżdżamy do schroniska, też pięknego. Już się ściemniało, więc szybka zupka chińska i w dół. Zjazd na semislickach, bez światła był najbardziej emocjonującym momentem na wycieczce. Po drodze jeszcze szybkie zakupy i znajdujemy pierwszy lepszy camping.
Małopolskie i tak już zostanie do konca weekendu
W drodze
Porąbka
Stara Karczma w Jeleśni
Na trasie
Po obiadku
Owieczki
Granica
Orawa
W dolinie Chochołowskiej
Długo oczekiwana wycieczka do Zakopca. Pobudka o 4 i niedługo po piątej zbiórka na Kostuchnie. Dzięki Kosmie Józek wyposażony w czadową przyczepkę. Ja mam plecak, torbe na kierownice z mapnikiem i karimate mocowaną fantazyjnie na bagażniku na sztycy kombinacją znalezionych na necie węzłów żeglarskich. I dla mnie i dla Józka to nowe doświadczenie. Trochę pada i dość chłodno, wiec jedziemy. Krótka przerwa na Paprocanach. A potem do Porąbki. Bardzo długi odcinek bez zatrzymywania się. Dłuższy postój i dalej na południe. Robi się cieplej i już nie pada. W Korbielowie mała pizza tuż przed strefą Euro. I na Słowację. Tam jak zwykle sporo mniejszy ruch. Ale głównie w dół do Jeziora Orawskiego. Za to potem będzie pod górkę. Po drodze spotykamy dwa spore peletoniki. Drugi radośnie odmachuje ku uciesze Józka:) Jezioro Orawskike robi wrażenie swoją wielkością. A sama Orawa wygląda dość biednie, acz sympatycznie. Kolejny cel Dolina Chochołowska - dzięki wypożyczalni sporo rowerzystów. Lekko nie było, ale okolice piękna i dojeżdżamy do schroniska, też pięknego. Już się ściemniało, więc szybka zupka chińska i w dół. Zjazd na semislickach, bez światła był najbardziej emocjonującym momentem na wycieczce. Po drodze jeszcze szybkie zakupy i znajdujemy pierwszy lepszy camping.
Małopolskie i tak już zostanie do konca weekendu
W drodze
Porąbka
Stara Karczma w Jeleśni
Na trasie
Po obiadku
Owieczki
Granica
Orawa
W dolinie Chochołowskiej
Dane wycieczki:
205.12 km (14.00 km teren) czas: 10:05 h avg:20.34 km/h
Piątek, 11 września 2009
Dolina 3 Stawów
Dane wycieczki:
12.68 km (3.00 km teren) czas: 00:20 h avg:38.04 km/h
Środa, 9 września 2009
Katowice Ligota - Centrum - 3 Stawy - Ligota
Dane wycieczki:
19.95 km (0.00 km teren) czas: 01:05 h avg:18.42 km/h
Poniedziałek, 7 września 2009Kategoria 50 km, semi-slicki
Katowice Ligota - 3 Stawy - Rybaczówka - Ligota - Panewniki - Lasy Kochłowickie - Wielkie Hajduki - WPKiW - 3 Stawy - Ligota
Z Łukaszem i Józkiem. Troche zwiedzania Hajduk. Aż się łezka w oku kręci.
Z Łukaszem i Józkiem. Troche zwiedzania Hajduk. Aż się łezka w oku kręci.
Dane wycieczki:
57.78 km (18.00 km teren) czas: 03:08 h avg:18.44 km/h
Czwartek, 3 września 2009
Ligota - Załęska Hałda - Ligota
Dane wycieczki:
7.31 km (0.00 km teren) czas: 00:20 h avg:21.93 km/h