Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 472.00 km (w terenie 119.00 km; 25.21%) |
Czas w ruchu: | 24:12 |
Średnia prędkość: | 19.50 km/h |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 29.50 km i 1h 30m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 28 czerwca 2012
Dane wycieczki:
15.00 km (0.00 km teren) czas: 00:45 h avg:20.00 km/h
Środa, 27 czerwca 2012
Tychy Paprocany
Dane wycieczki:
65.00 km (10.00 km teren) czas: 03:15 h avg:20.00 km/h
Niedziela, 24 czerwca 2012
Kolejny weekend i kolejny rajd Silesia Adventure Race, tym razem na własnych śmieciach. Na ostatnim katowickim rajdzie zdobyliśmy z kolegą fajne miejsce w pierwszej dziesiątce. Teraz też startujemy z nastawieniem na walkę. W sobotę dzień biegowy po centrum Katowic, pełen wrażeń, około 20 km z kajakami, pływaniem, schodami w Altusie, kręglami, wyższą matematyką, rozbijaniem namiotów. I udaje się wywalczyć trzecie miejsce, ale za nami blisko spora grupa pościgowa.
Niedziela 80 km rower, więc tu się wszystko będzie rozstrzygać. Mapy dostajemy 5 minuty przed startem, ciężko dokładnie planować, więc plan mamy prosty. Ruszyć żwawo, a potem się zobaczy. Start na głównej alei na dolinie trzech stawów, więc szybki(rolkarze nie mieli szans:)), ale w połowie drogi trzeba zejść z rowera i wbiec na zbocze podbić punkt. Radzimy sobie w tłoku całkiem nieźle i wyjeżdżamy w czołówce, która się dość szybko pogubiła. A my tu znamy każdą dziurę i na dwóch kolejnych punktach prowadzimy. Na drugim punkcie jest sudoku, które oddaje się na kolejnym. Więc na szybkim leśnym zjeździe zamiast patrzeć pod koła rozwiązuje sudoku, które leży w mapniku :) Obserwujemy też bardzo sprawną jazdę na holu. Ciekawe rozwiązanie, aż dziw, że w sumie tylko rajdowcy to stosują. Potem na hałdzie okazało, że lepiej nawigujemy od jednego z wolontariuszy, który usadowił się na innej hałdzie, ale w okolicy jest organizator i zgodnie z zaleceniem cykamy sobie tylko fotę. I do Mikołowa, już się nieźle zamieszało i za bardzo nie wiemy którzy jesteśmy, ale wysoko. W centrum Mikołowa krótki bieg na orientację i spostrzegawczość, fajny. Choć jak zwykle zapomniałem ściągnąć kasku, ale szybko się zorientowałem i nie biegałem po mieście w kasku jak jakiś kretyn. Tam też dogadujemy się z jednym teamem mixowym i na następny punkt jedziemy razem, dobrze się nam współpracowało i jedziemy wspólnie już do mety. Wkrótce dowiadujemy się, że przed nami tylko 3 drużyny, 2 męskie jeden mix. Szybko się domyślamy kto to jest :) I po kalkulacjach wychodzi że jesteśmy na 3, a nasi towarzysze mają prawdopodobnie zwycięstwo w mixach. Więc do końca wybieramy może nie najkrótsze, ale szybkie i bezpieczne warianty. W Chudowie sympatyczne zadanko, jedna osoba ubiera kolczuge, a druga wbiega na samą górę, jakbym wiedział, że tam tyle schodów to bym wybrał kolczugę :) Jeszcze tylko rozpoznawanie zabytków na zdjęciach i do mety. Jackowi schodzi powietrze od Chudowa, ale dość wolno i tylko co punkt dopompowujemy. Na metę wpadamy jakieś kilkanaście minut bo liderach. Mamy 3 miejsce w MM. Super, moje pierwsze podium. Jak się potem okazało, bardzo bezpieczne, i strata do drugiego i przewaga nad resztą była znaczna. Zawody bardzo fajne. Dużo się działo przez te dwa dni. Nam znajomość terenu pozwoliła ścigać się w samym czubie stawki.
Niedziela 80 km rower, więc tu się wszystko będzie rozstrzygać. Mapy dostajemy 5 minuty przed startem, ciężko dokładnie planować, więc plan mamy prosty. Ruszyć żwawo, a potem się zobaczy. Start na głównej alei na dolinie trzech stawów, więc szybki(rolkarze nie mieli szans:)), ale w połowie drogi trzeba zejść z rowera i wbiec na zbocze podbić punkt. Radzimy sobie w tłoku całkiem nieźle i wyjeżdżamy w czołówce, która się dość szybko pogubiła. A my tu znamy każdą dziurę i na dwóch kolejnych punktach prowadzimy. Na drugim punkcie jest sudoku, które oddaje się na kolejnym. Więc na szybkim leśnym zjeździe zamiast patrzeć pod koła rozwiązuje sudoku, które leży w mapniku :) Obserwujemy też bardzo sprawną jazdę na holu. Ciekawe rozwiązanie, aż dziw, że w sumie tylko rajdowcy to stosują. Potem na hałdzie okazało, że lepiej nawigujemy od jednego z wolontariuszy, który usadowił się na innej hałdzie, ale w okolicy jest organizator i zgodnie z zaleceniem cykamy sobie tylko fotę. I do Mikołowa, już się nieźle zamieszało i za bardzo nie wiemy którzy jesteśmy, ale wysoko. W centrum Mikołowa krótki bieg na orientację i spostrzegawczość, fajny. Choć jak zwykle zapomniałem ściągnąć kasku, ale szybko się zorientowałem i nie biegałem po mieście w kasku jak jakiś kretyn. Tam też dogadujemy się z jednym teamem mixowym i na następny punkt jedziemy razem, dobrze się nam współpracowało i jedziemy wspólnie już do mety. Wkrótce dowiadujemy się, że przed nami tylko 3 drużyny, 2 męskie jeden mix. Szybko się domyślamy kto to jest :) I po kalkulacjach wychodzi że jesteśmy na 3, a nasi towarzysze mają prawdopodobnie zwycięstwo w mixach. Więc do końca wybieramy może nie najkrótsze, ale szybkie i bezpieczne warianty. W Chudowie sympatyczne zadanko, jedna osoba ubiera kolczuge, a druga wbiega na samą górę, jakbym wiedział, że tam tyle schodów to bym wybrał kolczugę :) Jeszcze tylko rozpoznawanie zabytków na zdjęciach i do mety. Jackowi schodzi powietrze od Chudowa, ale dość wolno i tylko co punkt dopompowujemy. Na metę wpadamy jakieś kilkanaście minut bo liderach. Mamy 3 miejsce w MM. Super, moje pierwsze podium. Jak się potem okazało, bardzo bezpieczne, i strata do drugiego i przewaga nad resztą była znaczna. Zawody bardzo fajne. Dużo się działo przez te dwa dni. Nam znajomość terenu pozwoliła ścigać się w samym czubie stawki.
Dane wycieczki:
90.00 km (35.00 km teren) czas: 04:05 h avg:22.04 km/h
Niedziela, 17 czerwca 2012
Klucze - Olkusz
Katowice Centrum - Ligota - Załęska Hałda - Ligota
Katowice Centrum - Ligota - Załęska Hałda - Ligota
Dane wycieczki:
20.00 km (3.00 km teren) czas: 01:00 h avg:20.00 km/h
Sobota, 16 czerwca 2012
Rajd przygodowy w Kluczach.
Z samego rana docieramy tam pociągiem. Trasa OPEN czyli pi razy oko 25 km pieszo, 5 km kajak, 50 rower w tym BNO, RJNO i jakieś zadania specjalne. No fajnie:) Zaczęło sie trekkingiem, na 2 punkcie się gubimy razem z dwoma innymi ekipami, co chwilę pojawiają się też jacyś inni zagubieni w plątaninie leśnych ścieżek, w końcu jednak udaje się znaleźć punkt. Reszta poszła w miarę sprawnie. Bierzemy rowery i dojeżdżamy na kajaki. Przy naszych umiejętnościach i krętej rzece nawet z prądem idzię ciężko, więc te 2,5 km pod prąd robimy tak jak 90 % napotkanych ekip. Ciągnąc kajak na zmiane, rzeka tylko czasami jest po pas :) Po kajakach dostajemy profesjonalne mapy do biegu na orientację, jak się widzi taką mapę pierwszy raz w życiu można się zagubić, a legendy brak. Z czasem odkrywamy co i jak. No i zrozumiałem czemu biegacze na orientację mają zawsze długie spodnie. Nieźle się w tych chaszczach poobcieraliśmy. To była prawdziwa dzika Jura, punkty nieźle poukrywane, trzeba było nieraz czeszać gęsty las czy skakać po skałkach. Po drodze jeszcze wspinaczka, którą robi Jacek ja w międzyczasie wgłębiam sie coraz bardziej w mapę i wcinam żelki. To dość ciepły dzień i zapasy wody się kończą, wiec w międzyczasie sprawnie znajdujemy sklep. Jeszcze strzelanie z wiatrówki, udało się zaliczyć w ostatnim strzale, ale emocje były :) No i kilka punktów i zaliczamy całe BnO, niby 8-10 km a spędziliśmy tam ponad 3 godziny :) No i rower, tu już niestety nie ma tak dokładnej mapy, zwyczajna 1:50 000, a punkty pochowane w głębokim lesie. Ciężko znależć punkt opisany jako drzewo, gdy jest się w lesie :) No i jak jesteśmy na punkcie to czeszemy las tak po pół godziny na punkt w poszukiwaniu lampionu. Morale opadają, robi się późno, wody znowu brak, ale odnajdujemy kolejny sklep. Teraz jazda rowerem na orientację, dostajemy czarno-białą wydrukowaną mapę bez skali i 5 punktów, które trzeba zaliczać po kolei, ale tylko na punktach jest napisane, który jest który, nie na mapie. Tam jeszcze trochę jeździmy, odnajdujemy nawet A i B. Ale już po 20 przed nami po tym RJNO jeszcze kilka punktów rowerowych wydających się nam nawigacyjnie trudnych, jeśli w ciągu dnia szukaliśmy jednego dośc długi czas, to nocą nie powinno być lepiej. No i kończymy wracamy do bazy cos jeść i spać:) Fajna przygoda, za rok jedziemy po całość:)
Z samego rana docieramy tam pociągiem. Trasa OPEN czyli pi razy oko 25 km pieszo, 5 km kajak, 50 rower w tym BNO, RJNO i jakieś zadania specjalne. No fajnie:) Zaczęło sie trekkingiem, na 2 punkcie się gubimy razem z dwoma innymi ekipami, co chwilę pojawiają się też jacyś inni zagubieni w plątaninie leśnych ścieżek, w końcu jednak udaje się znaleźć punkt. Reszta poszła w miarę sprawnie. Bierzemy rowery i dojeżdżamy na kajaki. Przy naszych umiejętnościach i krętej rzece nawet z prądem idzię ciężko, więc te 2,5 km pod prąd robimy tak jak 90 % napotkanych ekip. Ciągnąc kajak na zmiane, rzeka tylko czasami jest po pas :) Po kajakach dostajemy profesjonalne mapy do biegu na orientację, jak się widzi taką mapę pierwszy raz w życiu można się zagubić, a legendy brak. Z czasem odkrywamy co i jak. No i zrozumiałem czemu biegacze na orientację mają zawsze długie spodnie. Nieźle się w tych chaszczach poobcieraliśmy. To była prawdziwa dzika Jura, punkty nieźle poukrywane, trzeba było nieraz czeszać gęsty las czy skakać po skałkach. Po drodze jeszcze wspinaczka, którą robi Jacek ja w międzyczasie wgłębiam sie coraz bardziej w mapę i wcinam żelki. To dość ciepły dzień i zapasy wody się kończą, wiec w międzyczasie sprawnie znajdujemy sklep. Jeszcze strzelanie z wiatrówki, udało się zaliczyć w ostatnim strzale, ale emocje były :) No i kilka punktów i zaliczamy całe BnO, niby 8-10 km a spędziliśmy tam ponad 3 godziny :) No i rower, tu już niestety nie ma tak dokładnej mapy, zwyczajna 1:50 000, a punkty pochowane w głębokim lesie. Ciężko znależć punkt opisany jako drzewo, gdy jest się w lesie :) No i jak jesteśmy na punkcie to czeszemy las tak po pół godziny na punkt w poszukiwaniu lampionu. Morale opadają, robi się późno, wody znowu brak, ale odnajdujemy kolejny sklep. Teraz jazda rowerem na orientację, dostajemy czarno-białą wydrukowaną mapę bez skali i 5 punktów, które trzeba zaliczać po kolei, ale tylko na punktach jest napisane, który jest który, nie na mapie. Tam jeszcze trochę jeździmy, odnajdujemy nawet A i B. Ale już po 20 przed nami po tym RJNO jeszcze kilka punktów rowerowych wydających się nam nawigacyjnie trudnych, jeśli w ciągu dnia szukaliśmy jednego dośc długi czas, to nocą nie powinno być lepiej. No i kończymy wracamy do bazy cos jeść i spać:) Fajna przygoda, za rok jedziemy po całość:)
Dane wycieczki:
45.00 km (33.00 km teren) czas: 04:00 h avg:11.25 km/h
Czwartek, 14 czerwca 2012
3 Stawy. W przerwie między meczami:)
Dane wycieczki:
9.00 km (3.00 km teren) czas: 00:25 h avg:21.60 km/h
Wtorek, 12 czerwca 2012
Praca
Dane wycieczki:
15.00 km (0.00 km teren) czas: 00:45 h avg:20.00 km/h
Poniedziałek, 11 czerwca 2012
Praca
Dane wycieczki:
15.00 km (0.00 km teren) czas: 00:45 h avg:20.00 km/h
Niedziela, 10 czerwca 2012
Katowice Ligota - Dolina 3 Stawów - Nikisszowiec - Giszowiec - Wesoła - Kostuchna - Podlesie - Zarzecze - Panewniki - Ruda Śląska Kochłowice - Wielkie Hajduki - Katowice Załęże - Brynów Ligota
Odkurzenie szosy po dłuższym czasie. Na Dolinie biegacze akurat kończyli walkę w biegu 24godzinnym. Fajna pogoda póki nie zaczęło padać.
Odkurzenie szosy po dłuższym czasie. Na Dolinie biegacze akurat kończyli walkę w biegu 24godzinnym. Fajna pogoda póki nie zaczęło padać.
Dane wycieczki:
63.00 km (0.00 km teren) czas: 02:22 h avg:26.62 km/h
Piątek, 8 czerwca 2012
Praca
Dane wycieczki:
15.00 km (0.00 km teren) czas: 00:45 h avg:20.00 km/h