Niedziela, 24 czerwca 2012
Kolejny weekend i kolejny rajd Silesia Adventure Race, tym razem na własnych śmieciach. Na ostatnim katowickim rajdzie zdobyliśmy z kolegą fajne miejsce w pierwszej dziesiątce. Teraz też startujemy z nastawieniem na walkę. W sobotę dzień biegowy po centrum Katowic, pełen wrażeń, około 20 km z kajakami, pływaniem, schodami w Altusie, kręglami, wyższą matematyką, rozbijaniem namiotów. I udaje się wywalczyć trzecie miejsce, ale za nami blisko spora grupa pościgowa.
Niedziela 80 km rower, więc tu się wszystko będzie rozstrzygać. Mapy dostajemy 5 minuty przed startem, ciężko dokładnie planować, więc plan mamy prosty. Ruszyć żwawo, a potem się zobaczy. Start na głównej alei na dolinie trzech stawów, więc szybki(rolkarze nie mieli szans:)), ale w połowie drogi trzeba zejść z rowera i wbiec na zbocze podbić punkt. Radzimy sobie w tłoku całkiem nieźle i wyjeżdżamy w czołówce, która się dość szybko pogubiła. A my tu znamy każdą dziurę i na dwóch kolejnych punktach prowadzimy. Na drugim punkcie jest sudoku, które oddaje się na kolejnym. Więc na szybkim leśnym zjeździe zamiast patrzeć pod koła rozwiązuje sudoku, które leży w mapniku :) Obserwujemy też bardzo sprawną jazdę na holu. Ciekawe rozwiązanie, aż dziw, że w sumie tylko rajdowcy to stosują. Potem na hałdzie okazało, że lepiej nawigujemy od jednego z wolontariuszy, który usadowił się na innej hałdzie, ale w okolicy jest organizator i zgodnie z zaleceniem cykamy sobie tylko fotę. I do Mikołowa, już się nieźle zamieszało i za bardzo nie wiemy którzy jesteśmy, ale wysoko. W centrum Mikołowa krótki bieg na orientację i spostrzegawczość, fajny. Choć jak zwykle zapomniałem ściągnąć kasku, ale szybko się zorientowałem i nie biegałem po mieście w kasku jak jakiś kretyn. Tam też dogadujemy się z jednym teamem mixowym i na następny punkt jedziemy razem, dobrze się nam współpracowało i jedziemy wspólnie już do mety. Wkrótce dowiadujemy się, że przed nami tylko 3 drużyny, 2 męskie jeden mix. Szybko się domyślamy kto to jest :) I po kalkulacjach wychodzi że jesteśmy na 3, a nasi towarzysze mają prawdopodobnie zwycięstwo w mixach. Więc do końca wybieramy może nie najkrótsze, ale szybkie i bezpieczne warianty. W Chudowie sympatyczne zadanko, jedna osoba ubiera kolczuge, a druga wbiega na samą górę, jakbym wiedział, że tam tyle schodów to bym wybrał kolczugę :) Jeszcze tylko rozpoznawanie zabytków na zdjęciach i do mety. Jackowi schodzi powietrze od Chudowa, ale dość wolno i tylko co punkt dopompowujemy. Na metę wpadamy jakieś kilkanaście minut bo liderach. Mamy 3 miejsce w MM. Super, moje pierwsze podium. Jak się potem okazało, bardzo bezpieczne, i strata do drugiego i przewaga nad resztą była znaczna. Zawody bardzo fajne. Dużo się działo przez te dwa dni. Nam znajomość terenu pozwoliła ścigać się w samym czubie stawki.
Niedziela 80 km rower, więc tu się wszystko będzie rozstrzygać. Mapy dostajemy 5 minuty przed startem, ciężko dokładnie planować, więc plan mamy prosty. Ruszyć żwawo, a potem się zobaczy. Start na głównej alei na dolinie trzech stawów, więc szybki(rolkarze nie mieli szans:)), ale w połowie drogi trzeba zejść z rowera i wbiec na zbocze podbić punkt. Radzimy sobie w tłoku całkiem nieźle i wyjeżdżamy w czołówce, która się dość szybko pogubiła. A my tu znamy każdą dziurę i na dwóch kolejnych punktach prowadzimy. Na drugim punkcie jest sudoku, które oddaje się na kolejnym. Więc na szybkim leśnym zjeździe zamiast patrzeć pod koła rozwiązuje sudoku, które leży w mapniku :) Obserwujemy też bardzo sprawną jazdę na holu. Ciekawe rozwiązanie, aż dziw, że w sumie tylko rajdowcy to stosują. Potem na hałdzie okazało, że lepiej nawigujemy od jednego z wolontariuszy, który usadowił się na innej hałdzie, ale w okolicy jest organizator i zgodnie z zaleceniem cykamy sobie tylko fotę. I do Mikołowa, już się nieźle zamieszało i za bardzo nie wiemy którzy jesteśmy, ale wysoko. W centrum Mikołowa krótki bieg na orientację i spostrzegawczość, fajny. Choć jak zwykle zapomniałem ściągnąć kasku, ale szybko się zorientowałem i nie biegałem po mieście w kasku jak jakiś kretyn. Tam też dogadujemy się z jednym teamem mixowym i na następny punkt jedziemy razem, dobrze się nam współpracowało i jedziemy wspólnie już do mety. Wkrótce dowiadujemy się, że przed nami tylko 3 drużyny, 2 męskie jeden mix. Szybko się domyślamy kto to jest :) I po kalkulacjach wychodzi że jesteśmy na 3, a nasi towarzysze mają prawdopodobnie zwycięstwo w mixach. Więc do końca wybieramy może nie najkrótsze, ale szybkie i bezpieczne warianty. W Chudowie sympatyczne zadanko, jedna osoba ubiera kolczuge, a druga wbiega na samą górę, jakbym wiedział, że tam tyle schodów to bym wybrał kolczugę :) Jeszcze tylko rozpoznawanie zabytków na zdjęciach i do mety. Jackowi schodzi powietrze od Chudowa, ale dość wolno i tylko co punkt dopompowujemy. Na metę wpadamy jakieś kilkanaście minut bo liderach. Mamy 3 miejsce w MM. Super, moje pierwsze podium. Jak się potem okazało, bardzo bezpieczne, i strata do drugiego i przewaga nad resztą była znaczna. Zawody bardzo fajne. Dużo się działo przez te dwa dni. Nam znajomość terenu pozwoliła ścigać się w samym czubie stawki.
Dane wycieczki:
90.00 km (35.00 km teren) czas: 04:05 h avg:22.04 km/h
K o m e n t a r z e
Komentuj