wolfik
Katowice
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 27588.17 km
  • Km w terenie: 8611.39 km (31.21%)
  • Czas na rowerze: 59d 14h 52m
  • Prędkość średnia: 19.14 km/h
  • GaduGadu: 4939684
  • Więcej informacji.
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szczyty, przełęcze...

  1. Pilsko 1542 m
  2. Hala Miziowa 1330 m
  3. Rysianka 1322 m
  4. Skrzyczne 1257 m
  5. Wielka Racza 1236 m
  6. Barania Góra 1220 m
  7. Małe Skrzyczne 1211 m
  8. Malinowska Skała 1152 m
  9. Zielony Kopiec 1152 m
  10. Polana Chochołowska 1148 m
  11. Magurka Wiślanska 1140 m
  12. Gubałówka 1120 m
  13. Klimczok 1117 m
  14. Szyndzielnia 1028 m
  15. Krowiarki 1010 m
  16. Wielka Czantoria 995 m
  17. Przełęcz Przegibek 990 m
  18. Kiczory 989 m
  19. Kotarz 985 m
  20. Wielki Stożek 978 m
  21. Cieńków Wyżni 957 m
  22. Przełęcz Salmopolska 934 m
  23. Karolówka 931 m
  24. Leskowiec 918 m
  25. Magurka Wilkowicka 909 m
  26. Gańczorka 909 m
  27. Wielki Gibasów Groń 898 m
  28. Ochodzita 894 m
  29. Tyniok 891 m
  30. Soszów Wielki 885 m
  31. Równica 884 m
  32. Kocierz 879 m
  33. Koskowa Góra 866 m
  34. Hala Boracza 854 m
  35. Koczy Zamek 847 m
  36. Girova 839 m
  37. Kiczera 831 m
  38. Hrobacza Łąka 828 m
  39. Orłowa 813 m
  40. Przełęcz Glinne 809 m
  41. Kubalonka 761 m
  42. Żar 761 m
  43. Przełęcz Szarcula 760 m
  44. Stecówka 760 m
  45. Przełęcz Kocierska 718 m
  46. Valy 606 m
  47. Góra Świętej Anny 401 m

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wolfik.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

100 km

Dystans całkowity:4601.27 km (w terenie 1338.00 km; 29.08%)
Czas w ruchu:232:43
Średnia prędkość:19.77 km/h
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:135.33 km i 6h 50m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011Kategoria 100 km, 50 km
Gliwice - Kleszczów - Bycina - Toszek - Balcarzowice - Nogowczyce - Zimna Wódka - Anaberg - Leśnica - Zalesie - Stary Ujazd - Niezdrowice - Rudziniec - Sośnicowice - Gliwice - Zabrze - Ruda Śląska - Świętochłowice - Wielkie Hajduki - Katowice


Wycieczka zorganizowana dość spontanicznie. Ciekawa bo zostałem zwolniony z zaszczytnej roli przewodnika. Na dworcu w Katowicach wyjątkowo światowo, słyszałem angielski, niemiecki i włoski. Stamtąd pociągiem do Gliwic - "miasta pięknych kwietników". Śmieją się paskudy ze mnie i kwietników, ale jakoś jak trafiamy na pierwszy to każdy chce zdjęcie:) Po drodze ładny zamek w Toszku, a potem już tylko okoliczne wsie i miasteczka. Ładne, zadbane, i dwujęzyczne nazwy miejscowości. Fajnie:) Na Anabergu dobry obiad i można wracać. Zwiedzamy przy okazji opustoszały PGR, na który byśmy pewnie nie trafili z GPS-em:P W Gliwicach rodzi się pomysł powrotu do domu na rowerach. Przekupiony ideą zimnej Coca-Coli za ostatnie pieniądze jakoś go przyjmuje. W Zabrzu się zagapiam nie wiadomo na co i nabijam trochę siniaków na asfalcie. Ale na Sikorce nie robi to żadnego wrażenia:) W Świonach opuscza mnie Piotrek. Żeby nie było mi samotnie to od razu pojawia się nowy towarzysz, deszcz i nie opuszcza mnie aż do domku.



Dane wycieczki: 162.00 km (8.00 km teren) czas: 07:40 h avg:21.13 km/h
Czwartek, 23 czerwca 2011Kategoria 100 km, 50 km, Jura
Korwinów - Olsztyn - Zrębice - Pabianice - Złoty Potok - Ostrężnik - Czatachowa - Żarki - Kotowice - Mirów - Bobolice - Zdów - Hucisko - Rzędkowice - Włodowice - Rudniki - Zawiercie

Wycieczka po pólnocnej części Jury, czyli piaskowej krainie. Im bardziej grzęźliśmy w tym piachu tym częściej myśleliśmy o zakupie szosówek i weryfkowaliśmy plany weekendowego wyjazdu namiotowego na Jurę:) Było też trochę błądzenia, wynikającego głównie z nonszalacji. Jednak w górach gdy błąd nawigacyjny może być bolesny się dokładniej planuje trasę, a nie "jedźmy tu bo jest ładnie i nie ma piachu":) Generalnie wycieczka bardzo fajna, bo było dużo jedzenia:) No i jak zawsze na Jurze ciekawostki takie jak huśtawka na rynku w Żarkach czy mostek nad kostką brukową na rynku w Złotym Potoku. A z Zawiercia wracaliśmy pociągiem widmo:)

Olsztyn


Boisko w środku lasu, Piotrek szukał tu kosmitów:)


Złoty Potok - mostek


Szlak pieszy, bardzo pieszy


Miła niespodzianka, taki punkt widokowy


Zamek w Mirowie


Zamek w Bobolicach



Dane wycieczki: 100.79 km (40.00 km teren) czas: 06:22 h avg:15.83 km/h
Niedziela, 31 października 2010Kategoria 100 km, 50 km
Katowice Ligota – Panewniki – Ruda Śląska Halemba – Zabrze Makoszowi – Gliwice Sośnica – Centrum – Zatorze – Żerniki – Zabrze Maciejów - Mikulczyce – Rokitnica – Bytom Miechowice – Centrum – Łagiewniki – Świętochłowice Paśniki – Chorzów Batory – Katowice Panewniki – Ligota

Samotna wycieczka do Gliwic. Gliwice już od dawna chodziły mi po głowie bo nie znam za bardzo tamtych terenów. No i w końcu jakoś się zebrałem. Wycieczka z cyklu: samotnie, z mapą, omijając główne drogi. Gdy nikt nie marudzi czemu co 5 minut wyciągam mapę, że nie wiem gdzie jesteśmy, albo ta droga właśnie się skończyła i musimy wracać:)

Do Zabrza bardzo przyjemną leśną drogą. Nie sądziłem, że można tam dojechać praktycznie samymi lasami. Na kopalni Makoszowy ma się wrażenie, że czas się zatrzymał jakiś czas temu. Mnóstwo małych Żuków, które kiedyś ciągle woziły węgiel, a dzisiaj coraz rzadziej się je spotyka. Za kopalnią wjeżdżam do jakiegoś parku, a właściwie kolejnego lasu. Potem jakieś sympatyczne osiedle małych domków koło cmentarza, ale nie robię zdjęć bo duży ruch tam dzisiaj.

Po Zabrzu nie jeżdżę zbyt dużo, bo nie wiem za bardzo jak i czego szukać, więc wjeżdżam do Gliwic. Jedno auto próbuje mnie rozjechać. Na szczęście Sikorka ma hamulce prawie żyleta i nie dajemy się. Docieram do centrum Gliwic i czuje się jak ci co pierwszy raz wjeżdżają do Katowic na rowerze. Nie mam pojęcia jak tu jeździć rowerem. Liczyłem na jakieś mapki czy opisy atrakcji, ale co spotykam jakąś tablicę to regulamin. Więc jeżdżę tam a nazot jakiś czas i w sumie coś tam pooglądałem.

Bardzo sympatyczne centrum, szkoda tylko, że rynek akurat w remoncie. Kilka takich ciekawych rzeźb ziemnych czy może kwietników, aktualnie w stanie jesienno-zimowego spoczynku spotykam w różnych miejscach. No i też bardzo ładne pomniki Mickiewicza, Piłsudskiego czy park Chopina, tylko co oni mieli wspólnego z Gliwicami. A nie widać, w każdym razie nie znalazłem żadnych miejsc upamiętniających wielkich Gliwiczan.

Z Gliwic obieram kierunek na Miechowice. Po drodze jeszcze w sumie przypadkiem trafiam na kąpielisko leśne. Jest tam co prawda zakaz wprowadzania rowerów, ale zakazu wjazdu nie było:) To sobie wjechałem i pozwiedzałem, całkiem spore, jeszcze koniki i wszystko w pięknej leśnej scenerii.

W Bytomiu widać, po całkiem licznych tabliczkach, że system dróg rowerowych się rozwija, ciekawe czy tylko w Miechowicach, gdzie są lasy czy w innych dzielnicach też. Głodny już byłem i pić mi się chciało, a dzisiaj wszystko pozamykane, już chciałem cmentarzy szukać na mapie. A tu niespodzianka jeden zajazd w środku lasu okazał się czynny więc zamawiam kiełbaskę z frytkami i czekam, czekam. Jak miejscowi, stali, bywalcy kończyli trzecie piwo to już mi się znudziło czekanie. Przy okazji poznałem calą historię ich życia:) I okazało się że pani o mnie zapomniała. Ale nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło, kiełbaskę dostałem gratis. Więc cola 0,5, frytki, kiełbasa za 7,50 zł. Całkiem nieźle:) Po posiłku kieruje się do centrum Bytomia, droga jakaś znajoma się wydaje i nie myliłem się, na asfalcie jeszcze widać oznaczenia. Tędy przebiegał Półmaraton Bytomski, który mnie wykończył strasznie rok temu.

W sumie całą wycieczkę nie byłem pewien, która godzina. Do niczego mi to nie było potrzebne bo nigdzie się nie spieszyłem, ale powoli zaczyna się ściemniać, więc już bez kombinowania, mniej więcej znaną drogą przez Łagiewniki, Świętochłowice, Wielkie Hajduki, Panewniki. Trochę naokoło, żeby wyszła ta stówka:)

Mimo straszenia nas atakiem zimy, ostatnio bardzo fajna pogoda. Dzisiaj trochę wietrznie, ale dzięki temu w lasach ciągły przepiękny deszcz opadających liści. I październik okazał się najbardziej rowerowym miesiącem w roku.


Leśna droga do Zabrza


Park koło KWK Makoszowy


Kościół w Gliwicach


Gliwickie kwietniki?



Plac koło UM



Palmiarnia



Zamek Piastowski w Gliwicach




Poczta



Biedny miś


Górnośląskie lasy




Kąpielisko Leśne w Zabrzu




Koniki na kąpielisku


i Sikorka


Las miechowicki


Bytomskie drogi rowerowe


Budowa autostrady A1



Powstające centrum handlowe w centrum Bytomia



I jakiś pomnik świetlika


Zachodzące słońce – piękne niebo nad Bytomiem
Dane wycieczki: 100.50 km (45.00 km teren) czas: 05:08 h avg:19.58 km/h
Sobota, 9 października 2010Kategoria 100 km, 50 km, Góry
Katowice - Tychy - Pszczyna - Goczałkowice - Czechowice - Zabrzeg - Drogomyśl -Ochaby - Skoczów - Górki Wielkie - Ustroń

Pierwsza wycieczka w góry w tym roku i dopiero druga setka. Smutne to, ale czasem i tak bywa.

Na Paprocany chyba najkrótszą asfaltową drogą z Katowic, po drodze jeszcze wymiana linki przed sklepem rowerowym w Tychach. Miło, że w sobotę otwierają wcześniej niż w tygodniu. Do Pszczyny już standardowo. Tam na rynku niestety nie udaje mi się przekonać współtowarzyszy do Cieszyna, który przecież był fajnym pomysłem. Wjeżdżamy na Wiślaną Trasę Rowerową, żeby sprawdzić czy faktycznie doprowadzi nas do Wisły. Gubi się dość szybko, ale gdzieś po 10 km się odnajduje i już prowadzi całkiem fajnie. Tylko my jedziemy złą odnogą Wisły i ją gubimy, kierując się Brennicą na Brenną. Ale odnajdujemy drogę do Ustronia. Tam miał byc szybki kebab. Tylko sprzedawcy się wyjątkowo nie spieszyło:) Na dworcu w Katowicach podziwiamy jeszcze wyczyszczony dworzec w Katowicach, na który od jakiegoś czasu z niedowierzaniem patrzą Katowiczanie. Tyle pieniędzy teraz wydaje się na przebudowę, a wystarczyło wyczyścić:)

Rynek w Pszczynie z innej perspektywy:)


Wisła


Okolice Ustronia


W trasie


Łukasz


Dworzec w Katowicach
Dane wycieczki: 110.32 km (30.00 km teren) czas: 05:46 h avg:19.13 km/h
Niedziela, 18 kwietnia 2010Kategoria 100 km, 50 km, opony terenowe
Katowice - Ruda Śląska - Chudów - Orzesze - Zazdrość - Palowice - Żory - Palowice - Bełk - Dębieńsko - Ornontowice - Chudów - Ruda Śląska - Katowice

Wydawałoby się, że standardowo Pszczyna, ale jakoś wpadły mi do głowy Żory. Pomysł przeszedł. W sumie podobnie, wycieczka do miasta ze piękną i długą historią, dystans niewiele większy. No ile do Pszczyny płasko jak stół, to tu już tak nie ma:)

Najpierw jak zwykle do Chudowa, tam wręcz niespotykana cisza i spokój. No i kartofle w niecodzienniej postaci:) Potem jedziemy na Górę sw. Wawrzyńca i zjazd do Orzesza. Teoretycznie miały być Ornontowice, ale to nie było błądzenie i zmiana planów tylko plan B po prostu:) Wjeżdżamy w "Trójwieś" o pięknych nazwach Zawiść, Zawada, Zazdrość. Trafiamy na boczna drogę do Palowic, na fajne tereny leśne i piękne jeziorka Pojezierza Palowickiego. W Żorach jeździmy tu i tam, aż w końcu trafiamy na rynek.

Rynek robi duże wrażanie. Jest naprawdę spory, a przestrzeń wykorzystywana bardzo ciekawie. Co widać na zdjęciach. Rury z płynącą wodą. Drzewo z kokardkami. Fajnie. I dużo dzieci. A jedno z nich w samochodziku na zdalne sterowanie sterowanym przez mamę i tatę na zmianę:) Co ciekawe był też kot. O ile koty są w zasadzie wszędzie to na miejskim rynku jakoś kota się nie spodziewałem. A to nie był taki słodki mruczek mizdrzący się do każdego tylko prawdziwy tygrys! Nawet na małego pieska polował.

Wracamy podobną drogą, ale jednak inaczej. Trochę nam zajęło poszukiwanie kościoła w Bełku, ale się udało, a i przy okazji sklep się znalazł otwarty. Jedziemy dalej i tu niespodzianka. W Chudowie mówiłem chłopakom, że tam gdzieś jest autostrada. A oni:"nie, to zagięcie na mapie". A tu nagle wyrosła obok nas piękna, czysta, nowa autostrada:) Wjeżdżamy do lasu, oglądamy tablicę informacyjną i tam pojawia się Góra Ramża. Nie po drodze, no ale jak rowerzysta usłyszy słowo góra... A jeszcze był prowokacyjny dopisek, ze ciężko ją zdobyć na rowerze. To przecież tak jakby zabronić dziecku wchodzić do jakiegoś pokoju. Zdobycie Ramży nie było wielkim problemem, ciężej było ustalić na szczycie na jakiej wysokości jesteśmy:) W Ornontowicach zamiast ponownie do Chudowa, chciałem chłopakom pokazać uroki pięknego Mikołowa. Nie rozumiem czemu nie przyjęli tej atrakcyjnej propozycji:) Tym razem w Chudowie sporo ludzi, na źrebakach, skuterach, quadach. Nawet było zderzenie quada z rowerem. Ale jako, że oboma pojazdami kierowały czterolatki, to wyglądało to bardziej zabawnie niż strasznie. Powrót do domu już bez historii.

Źrebak w Chudowie


Palowice


Fajne


:)


Kościółek bez ścian i dachu




Stawy w Palowicach


Żory rynek











Kokardowe drzewo



Autko na zdalne sterowanie:)



Kot na rynku




Nie ma to jak pamiątka z wycieczki:)
Dane wycieczki: 108.94 km (35.00 km teren) czas: 05:26 h avg:20.05 km/h
Niedziela, 13 września 2009Kategoria 100 km, 50 km, Góry, semi-slicki
Zakopane - Kościelisko - Gubałówka - Furmanów - Ząb - Czerwienne - Maruszyna - Ludźmierz - Krauszów - Dział - Pieniążkowice - Bielanka - Raba Wyżna - Rokociny Podhalańskie - Chabówka - Rabka Zdrój - Olszówka - Raba Niżna - Mszana Dolna - Kasina Wielka - Wiśniowa - Dobczyce - Wieliczka - Kraków

Rano wstajemy dość leniwie. Chłodny wrześniowy poranek to nie chciało się wychodzić z namiotu. Ale w końcu trzeba:) Śniadanko, jakieś tam mycie i się zwijamy. Mimo września i deszczowego weekendu Zakopane przepełnione. Ale dojeżdżamy pod skocznię i w drugą stronę slalomem przez Krupówki. Dalej do Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej i asfaltem na Gubałówkę. Nie była to najkrótsza droga, ale całkiem przyjemna. Niestety pogoda była największą porażką wycieczki i nie mieliśmy żadnych widoków na Tatry. Więc mykamy przez Podhale w kierunku Krakowa. Teraz już do końca będzie głównie w dół:) Samo Podhale oferuje bardzo przyjemne widoki. Trochę pada, więc jedziemy do kościołka w Maruszynie ustalić dalszy plan wycieczki. Tam krótka pogadanka z miłym, młodym księdzem. W sumie sporo czasu jedziemy przypadkowo jakimś ważnym szlakiem pilegrzymkowym. Dojeżdżamy główie terenem do Pieniążkowa. I baaardzo długi zjazd do Rabki na pizze. Pizza bardzo dobra i ostra, obsługa też nam się podobała:) Niestety juz dość późno i zaczyna się walka z czasem, którą po ciężkich bojach jednak wygrywamy:) A nie było łatwo bo dość szybko się już robi ciemno, jeszcze po raz kolejny zaczyna padać, jedziemy w nieznanym terenie, kilka podjazdów też daje w kość. Dojeżdżamy do Wieliczki, pojawia się małe zagrożenie, że nie zdążymy na ostatni pociąg. Trochę pomagamy sobię bardzo ruchliwą drogą krajową, którą chcieliśmy ominąć i w sumie z całkiem sporym zapasem czasowym stawiamy się na dworcu. Niestety same drogie pośpiechy, ale ważne, że coś jest:) Koło północy dojeżdżam do domu, Józek też pewnie podobnie.

Wycieczka udana, choć łatwo nie było. Plan niezrealizowany w 100 %, ale zdobywanie Turbacza to chyba byłoby przegięcie:) Nowością dla mnie była jazda z bagażnikiem na sztyce i torbą na kierownicy. Ale ten zestaw się świetnie sprawdził. Co jakiś odginałem udo do tyłu, żeby sprawdzić czy ciągle mam karimatę. Wbrew początkowym obawom nie było z tym problemów, siedziała sztywno nawet na kamienistych zjazdach. Torba na kierownicę też montowana trochę po chacharsku bo nie miałem odpowiednich śrubek. I trochę się obsuwała w czasie jazdy, ale dało się z tym zyć. Mapnik sprawdził się rewelacyjnie. Mimo długiego dystansu w nieznanym terenie nawigacja szła bardzo sprawnie, ani razu się nie zgubiliśmy, jedynie czasem było kilka wątpliwości.

Na kampingu




Pod skocznią


Krupówki


Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej


Widok z Gubałówki tragedia niestety


Lansiarskie zdjęcie z przyczepką


I standardowo


Na Podhalu






Pizza w Rabce


I fontanna tamże
Dane wycieczki: 150.56 km (40.00 km teren) czas: 08:17 h avg:18.18 km/h
Sobota, 12 września 2009Kategoria 100 km, 200 km, Góry, semi-slicki
Katowice - Tychy - Cielmice - Świerczyniec - Bojszowy - Miedzyrzecze - Gilowice - Góra - Brzeszcze -Zasole - Kęty - Porąbka - Międzybrodzie Bialskie - Czernichów - Żywiec - Świnna - Jeleśnia - Korbielów - Przełęcz Glinne - Oravska Polhora - Namestovo - Jezioro Orawskie - Trstena - Liesek - Vitanova - Sucha Hora - Chochołów - Witów - Dolina Chochołowska - Kościelisko - Zakopane

Długo oczekiwana wycieczka do Zakopca. Pobudka o 4 i niedługo po piątej zbiórka na Kostuchnie. Dzięki Kosmie Józek wyposażony w czadową przyczepkę. Ja mam plecak, torbe na kierownice z mapnikiem i karimate mocowaną fantazyjnie na bagażniku na sztycy kombinacją znalezionych na necie węzłów żeglarskich. I dla mnie i dla Józka to nowe doświadczenie. Trochę pada i dość chłodno, wiec jedziemy. Krótka przerwa na Paprocanach. A potem do Porąbki. Bardzo długi odcinek bez zatrzymywania się. Dłuższy postój i dalej na południe. Robi się cieplej i już nie pada. W Korbielowie mała pizza tuż przed strefą Euro. I na Słowację. Tam jak zwykle sporo mniejszy ruch. Ale głównie w dół do Jeziora Orawskiego. Za to potem będzie pod górkę. Po drodze spotykamy dwa spore peletoniki. Drugi radośnie odmachuje ku uciesze Józka:) Jezioro Orawskike robi wrażenie swoją wielkością. A sama Orawa wygląda dość biednie, acz sympatycznie. Kolejny cel Dolina Chochołowska - dzięki wypożyczalni sporo rowerzystów. Lekko nie było, ale okolice piękna i dojeżdżamy do schroniska, też pięknego. Już się ściemniało, więc szybka zupka chińska i w dół. Zjazd na semislickach, bez światła był najbardziej emocjonującym momentem na wycieczce. Po drodze jeszcze szybkie zakupy i znajdujemy pierwszy lepszy camping.

Małopolskie i tak już zostanie do konca weekendu


W drodze



Porąbka








Stara Karczma w Jeleśni


Na trasie


Po obiadku


Owieczki


Granica


Orawa









W dolinie Chochołowskiej









Dane wycieczki: 205.12 km (14.00 km teren) czas: 10:05 h avg:20.34 km/h
Sobota, 15 sierpnia 2009Kategoria 100 km, 50 km, opony terenowe
Katowice - Sosnowiec - Będzin - Czeladź - Grodziec - Wojkowice - Rogoźnik - Jezioro Świerklaniec - Orzech - Nakło Śląskie - Tarnowskie Góry - Strzybnica - Pniowiec - Boruszowice - Brynek - Tworóg - Koty - Kokotek - Brusiek - Drutarnia - Kalety - Zielona - Bibiela - Ożarowice - Pyrzowice - Przeczyce - Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź - Sosnowiec - Katowice

Plan wycieczki dość luźny w stylu jedziemy do Tarnowskich Gór, a potem się zobaczy. Spotykamy się w trójkę na rynku w Czeladzi z hose i shogunem. Miejsce zbiórki dobrane sprawiedliwie, w taki sposób, aby każdy miał taki sam dystans. Ja w sumie miałem jednak najkrócej, ale jechałem najdłużej. Bo zwiedzałem ładny plac zabaw po drodze. Decydujemy się jechać szlakami pieszymi i na dystansie 1 km gubimy się trzy razy:) Ale potem było lepiej. Zaczyna się mocnym podjazdem polnymi dróżkami na górkę obok Dorotki z fajnymi widokami. Potem znów błądzimy, ale Patryk ładnie nas doprowadza na szlak. Po drodze jeszcze prosimy szlaban, żeby się otworzył. Bo on myślał, że sobie z niego żartujemy:) W TG nakreślamy wstępnie dalszą trasę, oczywiście odważnie szlakami pieszymi. Z ciekawostek jakaś kobieta(mama?) skrzyczała ostro chłopaka, którego prosiliśmy o zrobienie zdjęcia:) A my wjeżdżamy w lasy lublinieckie, jeden z największych kompleksów leśnych w kraju. Dojeżdżamy do Strzybnicy z fajnym osrodkiem wypoczynkowym. Takie ośrodki będą zresztą towarzyszyły nam dosyć często. W Brynku przed Tworogiem piękny zespół pałacowo-parkowy Donnersmacków, a obecnie gimnazjum i technikum. Zostało to zresztą nominowane jako przyszłe miejsce edukacji moich dzieci. W Kokotku znajdujemy jakiś szlak, którego na mapie nie ma, ale wyprowadza nas fajnie. Choć było ciężko przez piaszczysty odcinek. Z Kalet Aleją Dębową jedziemy do jeziorka Zielona. Piękne te Dęby. Dalej bezpieczniejszą drogą do lotniska w Pyrzowicach. Józek tam będzie chyba często wracał:) Jeszcze był ekstremalny odcinek przy Zalewie Przeczycko-Siewierskim. No i Pogoria. Docieramy do miejsca zbiórki i potem spokojnie w kierunku domku. Dystans spory wyszedł. Rekordowy w tym roku, no i niechlubny rekord wycieczki na suchym łańcuchu. Tereny mało znane, a bardzo ciekawe.

Fajny plac zabaw



Czeladź rynek


Punkt widokowy wycieczki





Wszyscy na rynku w TG


Strzybnica



Zespół Pałacowo-parkowy w Brynku






Ścieżka w lesie- typowa dla tej wycieczki


Lasy lublinieckie - jeszcze bardziej typowy widok


Miejsce naszego odpoczynku


Tu ma być kiedyś jeszcze pięknie


Pyrzowice - lotnisko
Dane wycieczki: 187.65 km (60.00 km teren) czas: 09:25 h avg:19.93 km/h
Piątek, 10 lipca 2009Kategoria 100 km, opony terenowe
Katowice Ligota - Wielkie Hajduki - Ligota
Katowice Ligota - Kostuchna - Tychy Mąkołowiec - Żwaków - Paprocany - Kobiór - Piasek - Pszczyna - Kobiór - Paprocany - Tychy Mąkołowiec - Katowice Podlesie - Ligota

Nocny wyjazd do Pszczyny. Stał pod znakiem zapytania ze względu na mizerne zainteresowanie i pogodę. Ale udało się:) Spotkaliśmy się w trójkę z Józkiem i Piotrkiem na Kostuchnie. Jak się okazało wycieczka nie musi zaczynać się o świcie, żeby na nią zaspać. Jedziemy głównie terenem. I jedzie się bardzo przyjemnie. W czasie jazdy przez las motywem przewodnim były horrory:) Oczywiście omijamy Babczyną Dolinę. W Pszczynie na rynku bardzo spokojnie, choć pojawiły się miłe dla ucha dźwięki. Jemy wszystko co mamy i pijemy herbatkę Józka. Robimy jakieś foty i filmiki na rynku i pod zamkiem. Chyba wzbudzamy niemałe zainteresowanie bo pojawia się straż miejska, policja i ochrona. Wracamy inaczej, i tam nawet jakieś oesy były. W okolicach Podlesia, wszyscy ziewają i niby nikomu nie chcę się podjeżdżać na Kostuchnę. Ale padło hasło premia górska i zaczęły dziać się szalone rzeczy:) Jeśli chodzi o wolę walki to Tour de France może się schować:)

No i kolejna stówka.

Tak było w lesie


Chyba stojaki rowerowe w Pszczynie, nie wiem jeszcze jak działają












Chyba pora już wracać:)
Dane wycieczki: 104.19 km (60.00 km teren) czas: 05:28 h avg:19.06 km/h
Niedziela, 5 lipca 2009Kategoria 100 km, 50 km, Jura, opony terenowe
Olkusz - Osiek - Zawada - Paczółtowice - Dolina Racławki - Dubie - Dolina Będkowska - Ojców - Pieskowa Skała - Wola Kalinowska - Ojców - Biały Kościół - Zelków - Bolechowice - Dolina Bolechowicka - Karniowice - Kobylany - Dolina Kobylańska - Bolechowice - Zabierzów

Miały być góry. Ale ze względu na intensywne, ewentualne opady wybieramy Dolinki. Mi tam pasuje:) Na jurze zawsze fajnie, no i większa szansa na stówkę. Pogoda była bardzo fajna, jedynie stopy zmokły i to kilkukrotnie. Trasa urozmaicona bo jedziemy wszystkimi mozliwymi kolorami szlaków pieszych, rowerowych, jakimiś konnymi no i poza szlakami. Także były: asfalt, szuter, piaski, błoto, woda, kamienie, trawa, pola, bezdroża. Może jedynie płaskich terenów brakowało bo co chwilę tylko z górki albo pod górkę. Wycieczka miała znamiona rajdu przygodowego, głównie przez przeprawy wodne, ale też jazdę na orientację, wspinaczkę czy zadanie specjalne polegające na utrzymaniu niezłej średniej po pizzy:) To nam się chyba udalo, bo prawie samochody wyprzedzaliśmy wtedy. Co ciekawe koniec wycieczki zmęczony byłem nie tyle fizycznie co nawigacyjnie i jakoś nie potrafiłem się zebrać. Dobrze się jeździ z kompasem pod ręką, gdy można szybko na niego spojrzeć i się upewnić czy dobrze jedziemy. Acz w pociągach radze uważać:) Na duży plus laminowana mapa Compassu. Dwie wycieczki i zero rozdarć co zwyklym mapom tej firmy się jeszcze nie udalo:)

W czasie wycieczki ujawniły się dwa nowe pomysły, wkrótce zostaną zrealizowane!

Zjazd podjazd i tak cały czas




Jeden z wielu fajnych mostków


Rzeczka


A tam było przefajnie:)



To się udało jakoś ominąć


Wspinaczka?



Rzeczka


Piotrek jeszcze nie wie, że i tak buty będą mokre:)


Szlak rowerowy



OPN


Pieskowa Skała


Maczuga Herkulesa i jedna z ładniejszych dróg wojewódzkich




Na podjeździe


A tu już było ostro



Był w tym jakiś dramatyzm:)


I gdzie teraz?:)




W Dolinie Kobylańskiej


Jura


Dane wycieczki: 101.12 km (70.00 km teren) czas: 05:58 h avg:16.95 km/h

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl