Niedziela, 24 października 2010Kategoria 50 km
Katowice Ligota - Centrum - Zawodzie - Szopienice - Mysłowice - Centrum - Trójkąt Trzech Cesarzy - Jaworzno - Awaryjne - Dąbrowa Narodowa - Szczakowa - Sosina - Ciężkowice - jeziorki - Byczyna - Jeleń - Dziećkowice - Mysłowice Kosztowy - Larysz - Wesoła - Katowice Giszowiec - Rybaczówka - Ligota
Wycieczka z Piotrkiem i Łukaszem. Miał być jeszcze Józek, jako przewodnik niestety miał problemy techniczne. Szkoda. Zbiórka pod katowickim dworcem, żeby zrobić pożegnalne zdjęcia, których nie zrobiliśmy. Ale dostaliśmy obrazki wielkości pocztówek 3d, których nie dostawali wszyscy:)
Jako, że nie było przewodnika i żadnej mapy to była wielka improwizacja. Na początek kierunek jeden na wschód, ale nie do Sosnowca:) Dojeżdżamy do Mysłowic. Odwiedzamy trójkąt trzech cesarzy. Dla jednych było do niego tylko 500 m, a dla niektórych, aż 0,5 km:) Potem górka, która nas pokonała no i goni nas bardzo sympatyczny i zakręcony beagle.
Dojeżdżamy do Jaworzna, gdzie czeka policja z alkomatami, ale nas przegonili. I postanawiamy pozwiedzać jaworznickie szlaki rowerowe, co okazało się pomysłem wybornym. Oznakowanie bardzo dobre, częste mapki, a trasy przepiękne. W sumie robimy pętle dookoła Jaworzna, jeżdżąc od dzielnicy do dzielnicy przez lasy, pola, łąki, parki, kamieniołomy. Nie sądziłem, że tak blisko jest jeszcze tak wiele nieodkrytych ścieżek. Tylko jedzenia ciepłego brakowało, oj brakowało bardzo. I jemy dopiero na Giszowcu, kiełbasy z cebulą, które były bez cebuli, ale były tanie no i frytki, których było dużo. Czyli OK.
Ta wycieczka miała być odpoczynkiem po sobotnich zawodach biatlonowych, ale jak się okazało chłopaki żartowali jak mówili o spokojnym, spacerowym tempie:)
Dobrze tak czasem mapy, planów tylko z przyjaciółmi pojechać po prostu przed siebie.
Trójkąt Trzech Cesarzy


Jaworznickie trasy rowerowe



Konie


Sosina

Wycieczka z Piotrkiem i Łukaszem. Miał być jeszcze Józek, jako przewodnik niestety miał problemy techniczne. Szkoda. Zbiórka pod katowickim dworcem, żeby zrobić pożegnalne zdjęcia, których nie zrobiliśmy. Ale dostaliśmy obrazki wielkości pocztówek 3d, których nie dostawali wszyscy:)
Jako, że nie było przewodnika i żadnej mapy to była wielka improwizacja. Na początek kierunek jeden na wschód, ale nie do Sosnowca:) Dojeżdżamy do Mysłowic. Odwiedzamy trójkąt trzech cesarzy. Dla jednych było do niego tylko 500 m, a dla niektórych, aż 0,5 km:) Potem górka, która nas pokonała no i goni nas bardzo sympatyczny i zakręcony beagle.
Dojeżdżamy do Jaworzna, gdzie czeka policja z alkomatami, ale nas przegonili. I postanawiamy pozwiedzać jaworznickie szlaki rowerowe, co okazało się pomysłem wybornym. Oznakowanie bardzo dobre, częste mapki, a trasy przepiękne. W sumie robimy pętle dookoła Jaworzna, jeżdżąc od dzielnicy do dzielnicy przez lasy, pola, łąki, parki, kamieniołomy. Nie sądziłem, że tak blisko jest jeszcze tak wiele nieodkrytych ścieżek. Tylko jedzenia ciepłego brakowało, oj brakowało bardzo. I jemy dopiero na Giszowcu, kiełbasy z cebulą, które były bez cebuli, ale były tanie no i frytki, których było dużo. Czyli OK.
Ta wycieczka miała być odpoczynkiem po sobotnich zawodach biatlonowych, ale jak się okazało chłopaki żartowali jak mówili o spokojnym, spacerowym tempie:)
Dobrze tak czasem mapy, planów tylko z przyjaciółmi pojechać po prostu przed siebie.
Trójkąt Trzech Cesarzy


Jaworznickie trasy rowerowe



Konie


Sosina


Dane wycieczki:
89.56 km (37.00 km teren) czas: 04:19 h avg:20.75 km/h
Piątek, 22 października 2010
Katowice Ligota - 3 Stawy - Rybaczówka - Kostuchna - Podlesie - Kamionka - Zadole - Ligota
Ale wiało, dobrze, że można się schować w lesie. W lasach murckowskich fragmenty z przepiękną jesienią:)
Ale wiało, dobrze, że można się schować w lesie. W lasach murckowskich fragmenty z przepiękną jesienią:)
Dane wycieczki:
45.52 km (23.00 km teren) czas: 02:07 h avg:21.51 km/h
Sobota, 16 października 2010
Katowice Ligota - Centrum - WPKiW - Wielkie Hajduki - Uroczysko Buczyna - Załęska Hałda - Panewniki - Ligota
Troszkę po najbliższej okolicy. Uroczysko Buczyna najpiękniej wygląda jesienią:)
Troszkę po najbliższej okolicy. Uroczysko Buczyna najpiękniej wygląda jesienią:)
Dane wycieczki:
40.13 km (12.00 km teren) czas: 02:00 h avg:20.07 km/h
Piątek, 15 października 2010
Wieczorem po Katowicach
3 Stawy, Nikisz, Paderewe
Na Nikiszu w końcu zobacyzłem rynek po remoncie. Ładnie, nie popsuli w każdym razie. I kościół fajnie oświetlony. Na Paderewie wyjeżdżając z jednego z parkingów ze szlabanem zastanawiam się z której strony go objechać, a on się otwiera przede mną. Bardzo miłe:)
3 Stawy, Nikisz, Paderewe
Na Nikiszu w końcu zobacyzłem rynek po remoncie. Ładnie, nie popsuli w każdym razie. I kościół fajnie oświetlony. Na Paderewie wyjeżdżając z jednego z parkingów ze szlabanem zastanawiam się z której strony go objechać, a on się otwiera przede mną. Bardzo miłe:)
Dane wycieczki:
27.89 km (8.00 km teren) czas: 01:48 h avg:15.49 km/h
Wtorek, 12 października 2010
Katowice - Mikołów - Łaziska Górne - Orzesze - Bujaków - Chudów - Stara Kuźnia - Wymysłów - Panewniki - Ligota
Kolejna wycieczka z cyklu nadrabiamy stracony sezon. Najpierw na Żabkę w Łaziskach, poza basenem też tam całkiem ładnie. Co ciekawe oznakowane trasy Nordic Walking. Trochę tam się bujam myśląc jakby tu wrócic, a że byłem głodny to przez Chudów. Na górę św. Wawrzyńca po tych pięknych pagórkach łaziskich i orzeskich. W Chudowie już po sezonie, ale ludzi sporo. Wracając przyglądam się bliżej nowej smażalni ryb koło Chudowa. Ciekawe miejsce. Przy różnych górnośląskich stawach sporo rybaczówek, ale menu w nich raczej zwyczajne, a tu same ryby i to złowione na miejscu. Sprzedają też na wynos. To kupuję pstrąga wedzonego na wynos. Jak się okazało całkiem smaczny:)
I wyszło 200 km przez weekend, fajnie.
Kolejne zdjęcia z cyklu fajowy plac zabaw

Staw w Łaziskach

I następny plac zabaw



Smażalnia ryb

Kolejna wycieczka z cyklu nadrabiamy stracony sezon. Najpierw na Żabkę w Łaziskach, poza basenem też tam całkiem ładnie. Co ciekawe oznakowane trasy Nordic Walking. Trochę tam się bujam myśląc jakby tu wrócic, a że byłem głodny to przez Chudów. Na górę św. Wawrzyńca po tych pięknych pagórkach łaziskich i orzeskich. W Chudowie już po sezonie, ale ludzi sporo. Wracając przyglądam się bliżej nowej smażalni ryb koło Chudowa. Ciekawe miejsce. Przy różnych górnośląskich stawach sporo rybaczówek, ale menu w nich raczej zwyczajne, a tu same ryby i to złowione na miejscu. Sprzedają też na wynos. To kupuję pstrąga wedzonego na wynos. Jak się okazało całkiem smaczny:)
I wyszło 200 km przez weekend, fajnie.
Kolejne zdjęcia z cyklu fajowy plac zabaw

Staw w Łaziskach

I następny plac zabaw



Smażalnia ryb


Dane wycieczki:
62.21 km (22.00 km teren) czas: 03:15 h avg:19.14 km/h
Katowice - Tychy - Pszczyna - Goczałkowice - Czechowice - Zabrzeg - Drogomyśl -Ochaby - Skoczów - Górki Wielkie - Ustroń
Pierwsza wycieczka w góry w tym roku i dopiero druga setka. Smutne to, ale czasem i tak bywa.
Na Paprocany chyba najkrótszą asfaltową drogą z Katowic, po drodze jeszcze wymiana linki przed sklepem rowerowym w Tychach. Miło, że w sobotę otwierają wcześniej niż w tygodniu. Do Pszczyny już standardowo. Tam na rynku niestety nie udaje mi się przekonać współtowarzyszy do Cieszyna, który przecież był fajnym pomysłem. Wjeżdżamy na Wiślaną Trasę Rowerową, żeby sprawdzić czy faktycznie doprowadzi nas do Wisły. Gubi się dość szybko, ale gdzieś po 10 km się odnajduje i już prowadzi całkiem fajnie. Tylko my jedziemy złą odnogą Wisły i ją gubimy, kierując się Brennicą na Brenną. Ale odnajdujemy drogę do Ustronia. Tam miał byc szybki kebab. Tylko sprzedawcy się wyjątkowo nie spieszyło:) Na dworcu w Katowicach podziwiamy jeszcze wyczyszczony dworzec w Katowicach, na który od jakiegoś czasu z niedowierzaniem patrzą Katowiczanie. Tyle pieniędzy teraz wydaje się na przebudowę, a wystarczyło wyczyścić:)
Rynek w Pszczynie z innej perspektywy:)

Wisła

Okolice Ustronia

W trasie

Łukasz

Dworzec w Katowicach
Pierwsza wycieczka w góry w tym roku i dopiero druga setka. Smutne to, ale czasem i tak bywa.
Na Paprocany chyba najkrótszą asfaltową drogą z Katowic, po drodze jeszcze wymiana linki przed sklepem rowerowym w Tychach. Miło, że w sobotę otwierają wcześniej niż w tygodniu. Do Pszczyny już standardowo. Tam na rynku niestety nie udaje mi się przekonać współtowarzyszy do Cieszyna, który przecież był fajnym pomysłem. Wjeżdżamy na Wiślaną Trasę Rowerową, żeby sprawdzić czy faktycznie doprowadzi nas do Wisły. Gubi się dość szybko, ale gdzieś po 10 km się odnajduje i już prowadzi całkiem fajnie. Tylko my jedziemy złą odnogą Wisły i ją gubimy, kierując się Brennicą na Brenną. Ale odnajdujemy drogę do Ustronia. Tam miał byc szybki kebab. Tylko sprzedawcy się wyjątkowo nie spieszyło:) Na dworcu w Katowicach podziwiamy jeszcze wyczyszczony dworzec w Katowicach, na który od jakiegoś czasu z niedowierzaniem patrzą Katowiczanie. Tyle pieniędzy teraz wydaje się na przebudowę, a wystarczyło wyczyścić:)
Rynek w Pszczynie z innej perspektywy:)

Wisła

Okolice Ustronia

W trasie

Łukasz

Dworzec w Katowicach

Dane wycieczki:
110.32 km (30.00 km teren) czas: 05:46 h avg:19.13 km/h
Piątek, 8 października 2010
Katowice - Ligota - 3 Stawy - Nikisz - Gisz - Lasy murckowskie - Ligota
Wieczorem po Katowicach. W ciemnym lesie pełno dzików, albo to moja wyobraźnia:)
Wieczorem po Katowicach. W ciemnym lesie pełno dzików, albo to moja wyobraźnia:)
Dane wycieczki:
28.35 km (5.00 km teren) czas: 01:30 h avg:18.90 km/h
Sobota, 2 października 2010
Katowice Ligota - Śródmieście - 3 Stawy - Nikiszowiec - Szopienice - Mysłowice - Janów - Nikisz - 3 Stawy - Śródmieście - 3 Stawy - Ligota
Długo nie było pomysłu na tę sobotę. W końcu z Józkiem ugadaliśmy się na wycieczkę organizowaną przez biuro ESK (Europejska Stolica Kultury) w Katowicach. Z początku ciężko było odnaleźć miejsce zbiórk, ale udało się:)
Na miejscu dostajemy śmieszne aparaty:) Mój oczywiście jest niebieski i ma cztery obiektywy i nie ma wizjera. To aparaty lomograficzne, więcej o nich można przeczytać tutaj. Pierwsze wrażenie - fajne, ale my juz nie pamiętamy jak się film zakłada do aparatu:) na szczęście nam pomogli. Po wcześniejszych zapisach mejlowych można tez było wypożyczyć rowery holenderskie.
Do Szopienic jedziemy jakoś tak bardzo chaotycznie:) W ruinach huty cynku przerwa na zdjęcia i oglądanie popisów akrobatów na motorach. kilkaset metrów dalej między torami dłuższą z grą w terenowego golfa i frisbee. Sielankowo:) Choć jak się okazało dynamiczniejsze trafienie kijem w piłkę nie jest proste. Przy pierwszych próbach wyglądaliśmy na pewno wyjątkowo durnie, z frisbee na początku zresztą też, ale potem było już naprawdę nieźle. Może kije golfowe to troche przesada, ale frisbee na wycieczki to można wozić:)
Dalej jedziemy do KWK Mysłowice i jak się okazało w programie jest zwiedzanie kopalni. Na dół nie zjechaliśmy, ale pochodziliśmy tam od zewnątrz no i zobaczylismy charakterystyczne dla śląskich kopalni szatnię łańcuszkową i lampownię. Kopalnia robi duże wrażenie, a klimat taki mroczny industrialny. Czasem miałem wrażnie, że to nie tylko atrakcja dla nas ale i my dla górników jesteśmy sporą atrakcją. Wracamy spokojnie na Plac Sejmu Śląskiego tam zdajemy sprzęt zostajemy obwieszeni przy okazji przeróżnymi gadżetami.
Po drodze do domu przez 3 Stawy, aby zapisać się na jutrzejszy Półmaraton Katowicki, a właściwie towarzyszący imprezie bieg na 7 km. Tam kolejne gadżety i problem jak to wszystko zapakować do malutkiego plecaczka. Udało się i mogłem dojechać do domu na upragniony obiad:)
Podsumowując bardzo fajna wycieczka. Zdjęć narazie nie ma i choć zrobiliśmy ich sporo. Ale dopiero jak zostaną wywołane to zobaczymy czy cokolwiek z tego wyjdzie:)
A aparat miałem taki:)
Długo nie było pomysłu na tę sobotę. W końcu z Józkiem ugadaliśmy się na wycieczkę organizowaną przez biuro ESK (Europejska Stolica Kultury) w Katowicach. Z początku ciężko było odnaleźć miejsce zbiórk, ale udało się:)
Na miejscu dostajemy śmieszne aparaty:) Mój oczywiście jest niebieski i ma cztery obiektywy i nie ma wizjera. To aparaty lomograficzne, więcej o nich można przeczytać tutaj. Pierwsze wrażenie - fajne, ale my juz nie pamiętamy jak się film zakłada do aparatu:) na szczęście nam pomogli. Po wcześniejszych zapisach mejlowych można tez było wypożyczyć rowery holenderskie.
Do Szopienic jedziemy jakoś tak bardzo chaotycznie:) W ruinach huty cynku przerwa na zdjęcia i oglądanie popisów akrobatów na motorach. kilkaset metrów dalej między torami dłuższą z grą w terenowego golfa i frisbee. Sielankowo:) Choć jak się okazało dynamiczniejsze trafienie kijem w piłkę nie jest proste. Przy pierwszych próbach wyglądaliśmy na pewno wyjątkowo durnie, z frisbee na początku zresztą też, ale potem było już naprawdę nieźle. Może kije golfowe to troche przesada, ale frisbee na wycieczki to można wozić:)
Dalej jedziemy do KWK Mysłowice i jak się okazało w programie jest zwiedzanie kopalni. Na dół nie zjechaliśmy, ale pochodziliśmy tam od zewnątrz no i zobaczylismy charakterystyczne dla śląskich kopalni szatnię łańcuszkową i lampownię. Kopalnia robi duże wrażenie, a klimat taki mroczny industrialny. Czasem miałem wrażnie, że to nie tylko atrakcja dla nas ale i my dla górników jesteśmy sporą atrakcją. Wracamy spokojnie na Plac Sejmu Śląskiego tam zdajemy sprzęt zostajemy obwieszeni przy okazji przeróżnymi gadżetami.
Po drodze do domu przez 3 Stawy, aby zapisać się na jutrzejszy Półmaraton Katowicki, a właściwie towarzyszący imprezie bieg na 7 km. Tam kolejne gadżety i problem jak to wszystko zapakować do malutkiego plecaczka. Udało się i mogłem dojechać do domu na upragniony obiad:)
Podsumowując bardzo fajna wycieczka. Zdjęć narazie nie ma i choć zrobiliśmy ich sporo. Ale dopiero jak zostaną wywołane to zobaczymy czy cokolwiek z tego wyjdzie:)
A aparat miałem taki:)

Dane wycieczki:
40.00 km (6.00 km teren) czas: 02:40 h avg:15.00 km/h
Piątek, 1 października 2010
Po pracy relaksacyjnie po Katowicach.
Dane wycieczki:
28.54 km (2.00 km teren) czas: 01:38 h avg:17.47 km/h
Niedziela, 26 września 2010
Katowice Ligota - Załęska Hałda - WPKiW - Tauzen - Załęże - Ligota
Miało być bez roweru, ale mnie Łukasz wyciągnął, a potem dołączył jeszcze Józek, choć to na chwilkę bo czasu nie miałem. Miło bo już dawno w trójkę nie jeździliśmy. Szkoda tylko, że tak krótko, może sie jeszcze uda w tym roku jakaś Jura albo coś w tym stylu.
Miało być bez roweru, ale mnie Łukasz wyciągnął, a potem dołączył jeszcze Józek, choć to na chwilkę bo czasu nie miałem. Miło bo już dawno w trójkę nie jeździliśmy. Szkoda tylko, że tak krótko, może sie jeszcze uda w tym roku jakaś Jura albo coś w tym stylu.
Dane wycieczki:
28.54 km (3.00 km teren) czas: 01:25 h avg:20.15 km/h